Artykuły

Słodka Maria, kasy pełna

Szarapowa – złota rakieta

Numer 12.2015
Jej najgroźniejszą bronią jest psychika. Jej najgroźniejszą bronią jest psychika. Mami Herald / MCT
W światowym tenisie nie ma gorętszego i lepiej sprzedającego się towaru niż Maria Szarapowa. I to niezależnie od tego, czy wygrywa na korcie.

Nie udało się. Maria Szarapowa nie obroniła zdobytego rok temu mistrzowskiego tytułu na kortach Rolanda Garrosa. Odpadła nieoczekiwanie już w czwartej rundzie z dużo niżej notowaną Czeszką Lucie Šafářovą (6:7, 4:6). Plan nie wypalił, po części przez chorobę (przeziębienie), trochę także z powodu nadspodziewanie dobrej gry rywalki. Na pomeczowej konferencji Rosjanka nie szukała jednak wymówek. Przyznała, że Czeszka była lepsza, a ona sama miała zły dzień.

Maria nie lubi złych dni, ale przeżyła ich już sporo, więc się uodporniła. Poza tym przebyła długą drogę, odkąd ponad dziesięć lat temu przebojem wdarła się na tenisowy szczyt, wygrywając Wimbledon w wieku 17 lat. Od tamtego czasu dorzuciła do kolekcji jeszcze trzy tytuły wielkoszlemowe, by stać się jedną z dziesięciu zawodniczek w historii, którym udało się wygrać wszystkie cztery największe i najbardziej prestiżowe turnieje tenisowe (w Melbourne, Paryżu, Nowym Jorku i na Wimbledonie).

Robię to dla siebie

Jej sportowym wyczynom (przed turniejem w Paryżu była sklasyfikowana na drugim miejscu na świecie) dorównują sukcesy poza kortem. Od lat jest najlepiej zarabiającą sportsmenką świata i rok w rok okupuje pierwsze miejsce w tej kategorii na liście krezusek magazynu „Forbes”. Na kontraktach reklamowych z takimi gigantami jak Nike, Porsche, Evian czy Tag Heur zarabia rocznie ponad 20 mln dolarów – to cztery razy tyle, ile zarobiła na korcie w 2014 r. Jej twarz widać wszędzie: na bilbordach, okładkach magazynów i w telewizyjnych reklamówkach. Nie dość, że jest rozpoznawalna, to jeszcze popularna – jej konto na Twitterze śledzi 1,6 mln użytkowników, a na Facebooku – 15 milionów! Coraz częściej jest też kojarzona z udanymi przedsięwzięciami biznesowymi. Ma własną aplikację sieciową, fabrykę cukierków, linię ubrań, a firmowane jej nazwiskiem produkty można kupić w 30 krajach.

28-letnia piękność doskonale zdaje sobie sprawę, że na korcie wytrzyma jeszcze kilka lat, a i to jak dobrze pójdzie. – Myślę, że już udowodniłam wszystkim niedowiarkom, ile jestem warta. Teraz nic już nie muszę, wszystko co robię, robię dla siebie – tłumaczy spokojnie.

Widmo nagłego zakończenia kariery krąży nad jej głową od 2008 r., kiedy musiała się poddać operacji z powodu poważnej kontuzji barku. Przez dziewięć miesięcy nie brała rakiety do ręki, opuściła dwa wielkoszlemowe turnieje i spadła w rankingu na 126 miejsce. Powrót na szczyt zajął jej trzy lata. Operowany bark odzywa się zresztą co jakiś czas, ostatnio pod koniec 2013 r. To wymusiło zmianę stylu gry. – Kiedyś grałam siłowo, opierałam się na mocnych uderzeniach z głębi kortu i serwisie. Najtrudniej przyszło mi się rozstać z serwisem. Po kontuzji okazało się bowiem, że nie jest już tak szybki. Straciłam wyczucie, nigdy nie będę już mogła serwować tak jak wtedy, gdy miałam 17 lat – przyznaje Maria.

Trzeba więc było nauczyć się grać po nowemu. Zamiast wygrywających uderzeń, musiała nauczyć się cierpliwości i taktycznego podejścia. Próbuje teraz ustawiać się w środku kortu i gonić rywalki raz w jedną, raz w drugą stronę. Ten styl lepiej się sprawdza na wolnych nawierzchniach, nic więc dziwnego, że po operacji wygrała oba tytuły wielkoszlemowe na ziemnych kortach Rollanda Garrosa, a wcześniej zwyciężała na szybkich kortach Wimbledonu i Melbourne.

Jej najpotężniejszą bronią jest jednak psychika. Zdaniem Chris Evert, dawnej tenisowej mistrzyni i wielokrotnej zdobywczyni tytułów wielkoszlemowych, nie ma obecnie w kobiecym tenisie bardziej zaciętej i odpornej zawodniczki. – Widziałam tyle razy, jak przegrywa seta, a potem powraca w wielkim stylu. Jest wielką wojowniczką – mówi Evert o Szarapowej. Aby jednak wykrzesać z siebie tę psychiczną siłę w najtrudniejszych momentach, Maria musi odpoczywać i gromadzić siły. Dlatego od czasu do czasu bierze sobie wolne od tenisa. Jej współpracownicy nazywają te przerwy „czasem dla Marii”. Myli się jednak ten, kto sądzi, że to czas na wypoczynek. Przeciwnie, tenisistka lubi wtedy popracować, tyle że nie rakietą. – Nie umiem nic nie robić – wyjaśnia.

Kto liznął nieco wyczynowego sportu, ten wie, o co chodzi. Maria zaczęła uprawiać tenisa w wieku czterech lat, gdy jej rodzice podjęli decyzję o przeprowadzce z rodzinnego Niagania na Syberii do Soczi nad Morzem Czarnym. Od tamtej pory jej życie toczy się według tego samego intensywnego rytmu wyznaczanego kolejnymi treningami i turniejami. Gdy nagle wypada się z codziennej rutyny, trzeba coś ze sobą zrobić, czymś się zająć.

Miała sześć lat, gdy na turnieju w Moskwie na jej talencie poznała się słynna czeska tenisistka Martina Navrátilová. Doradziła jej rodzicom, by posłali ją na Florydę do Akademii Nicka Bollettieriego, najsłynniejszej szkoły tenisowej w Stanach Zjednoczonych. Maria trafiła tam, gdy miała niespełna siedem lat. Matka została w Rosji, ojciec imał się różnych zajęć, by zarobić na jej szkolenia.

– Czasami nie widywałam go przez tydzień albo dwa. Mieszkałam w internacie z dużo starszymi dziewczynkami – wspomina Maria, przyznając, że nigdy nie została przyjęta do „paczki”. Mimo to nie czuła się samotna ani nieszczęśliwa. Spełniło się jej największe marzenie. – Mogłam grać w tenisa, czyli robić to, co kochałam najbardziej, w jednej z najlepszych szkół na świecie. Na kortach spotykałam André Agassiego i Monikę Seles. Wstawałam codziennie o 6.30 i biegłam na trening. To było wspaniałe doświadczenie – wspomina.

Wiele zawodniczek uważa, że Szarapowa jest wyniosła i zadziera nosa. Ona się tym nie przejmuje. Zawodowy tenisista musi się przyzwyczaić do samotności, przez 10 miesięcy w roku jeździ z turnieju na turniej. Sama gra to też zmagania z samym sobą. Rzadko kiedy na trybunach zasiada rodzina czy przyjaciele. Nie ma z kim się dzielić goryczą porażki ani radością ze zwycięstwa. Z rywalkami wymienia tylko krótki uścisk dłoni i najwyżej parę zdań w szatni. Dlatego kontuzja i wymuszona bezczynność wywołuje u wielu zawodowych sportowców zespół odstawienia.

Maria rzuciła się w wir pracy. Od wielu lat współpracowała z firmami takimi jak Nike czy Tiffany, pomagając od czasu do czasu w projektowaniu produktów firmowanych jej nazwiskiem. Gdy przez dziewięć miesięcy leczyła kontuzję, postanowiła śmielej wkroczyć w świat biznesu. Wraz ze swym wieloletnim agentem Maxem Eisenbudem rozkręciła własną markę słodyczy Sugarpova. Interes wystartował w 2012 r. Dziś gumy, cukierki i żelki o frywolnych nazwach w rodzaju „Flirciara” czy „Pyskata”, sprzedają się w ponad 3,5 mln sztuk.

Atrakcyjna i bystra

Po słodyczach przyjdzie kolej na własną kolekcję podkoszulków i biżuterii. A może także na linię perfum i ubrań? – Chcę wylansować markę Szarapowa – mówi tenisistka. Eisenbud zobaczył pierwszy raz Marię na Florydzie, gdy miała 12 lat. – Była chuda i długa jak spaghetti, ale waliła w piłkę z taką intensywnością, że mnie zamurowało. Od razu wiedziałem, że będzie gwiazdą – wspomina.

Pytany o tajemnicę sukcesu Szarapowej mówi, że Maria jest nie tylko niezwykle atrakcyjna, ale ma też głowę do interesów i jest bardzo bystra. – Rozumie, co oznacza stopa zwrotu, wie, że jeśli Porsche czy Nike płacą jej ogromne pieniądze, to musi im pomóc w osiągnięciu zamierzonych celów. Na sesjach zdjęciowych nie marudzi, nie kręci nosem i nie stroi fochów. Zawsze się upewnia, czy fotograf ma takie ujęcie, jakie chciał – mówi Eisenbud. Jest pewny, że po zakończeniu kariery jego podopieczna doskonale sobie poradzi poza kortem. A co na to ona sama? – Po kontuzji nie sądziłam, że mając 28 lat, będę jeszcze grać w tenisa. Dzięki niemu przeżyłam wiele wspaniałych chwil, ale gdy odwieszę w końcu rakietę, będę bardzo szczęśliwa. I niczego nie będę żałować.

na podst. Financial Times

***

Maria Szarapowa (ur. w 1987 r.)

Wzrost: 188 cm

Waga: 59 kg

Liczba tytułów wielkoszlemowych: 4

Aktualne miejsce w światowym rankingu: 2

Dotychczasowe zarobki (netto): 175 mln dolarów

Stan cywilny: wolny, jest w związku z bułgarskim tenisistą Grigorem Dymitrowem.

12.06.2015 Numer 12.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną