Po wyjściu z biura finansiści z londyńskiego City chętnie zakładają rękawice i wskakują na ring. Ryzykowna to rozrywka, bo jeden z nich nie przeżył pojedynku.
Piątkowy wieczór w Londynie. Większość finansistów i prawników rozładowuje całotygodniowy stres, wychylając parę piw w którymś z obleganych drogich pubów. Nie brak jednak i takich, którzy kierują kroki do hali sportowej w dzielnicy Camden Town. Tam się przebierają w krótkie spodenki, zakładają rękawice bokserskie i ochraniacze na zęby, po czym wychodzą na ring.
To jest ich kwadrans sławy. Kilkuset rozemocjonowanych widzów skanduje imiona herosów, którzy prężą muskuły i młócą pięściami w powietrzu, usiłując dodać sobie animuszu.
03.09.2015
Numer 18.2015