Artykuły

U Pana Boga w sejfie

Bank watykański

Numer 20.2015
Bankomat w Watykanie wydaje polecenia po łacinie Bankomat w Watykanie wydaje polecenia po łacinie AN
Anonimowe przelewy i nieprzejrzystość operacji uczyniły z banku watykańskiego jedną z najbardziej krytykowanych instytucji finansowych świata. Podejmowane przez papieża Franciszka próby reform napotykają zaciekły opór.
Biskup Nunzio Scarano, główny księgowy Stolicy Apostolskiej, aresztowany w 2013 r. za pranie brudnych pieniędzy.AP/EAST NEWS Biskup Nunzio Scarano, główny księgowy Stolicy Apostolskiej, aresztowany w 2013 r. za pranie brudnych pieniędzy.
Paul Marcinkus (1922-2006), kierował bankiem watykańskim w latach 1971-1989. O jego powiązaniach z mafią i masonerią aż huczało.MaxPPP/Forum Paul Marcinkus (1922-2006), kierował bankiem watykańskim w latach 1971-1989. O jego powiązaniach z mafią i masonerią aż huczało.
Nie damy się okradać - mówi kardynał George Pell, prefekt Sekretariatu ds. Gospodarczych, mianowany przez Franciszka.Reuters/Forum Nie damy się okradać - mówi kardynał George Pell, prefekt Sekretariatu ds. Gospodarczych, mianowany przez Franciszka.

O 6.30 rano 28 czerwca 2013 r. przedstawiciele zwalczającej przestępczość finansową Guardia di Finanza zjawili się w probostwie w Palidoro, nadmorskim miasteczku na zachód od Rzymu. Gdy zaspany duchowny otworzył im drzwi, usłyszał, że jest aresztowany. Kilka godzin później ubrany w nienagannie skrojony szary garnitur monsignor Nunzio Scarano wkraczał do celi w Regina Coeli, najbardziej zatłoczonym więzieniu Rzymu.

Datki i wydatki

Scarano, znany z ekstrawaganckiego stylu życia (przez innych duchownych zwany monsignore Cinquecento, bo nosił w portfelu tylko 500-eurowe banknoty), odpowiadał za księgowość w Amministrazione del Patrimonio della Sede Apostolica (APSA), instytucji zarządzającej wówczas majątkiem Stolicy Apostolskiej. Oskarżono go o próbę przerzutu ze Szwajcarii 20 mln euro na pokładzie prywatnego samolotu w ramach operacji prania brudnych pieniędzy, w którą zaangażowany był bank watykański, agent włoskich tajnych służb i włoski broker podejrzewany o zorganizowanie piramidy finansowej.

Duchowny wzbudził podejrzenia pół roku wcześniej, gdy zgłosił włamanie do swojego mieszkania w Salerno, na południe od Neapolu. Twierdził, że skradziono mu obrazy. Gdy policjanci wkroczyli do 17-pokojowego apartamentu, zaniemówili na widok przepychu. Wartość zrabowanych dzieł oszacowano na sześć milionów euro.

W jaki sposób kościelny biurokrata z uposażeniem 36 tys. euro rocznie mógł pozwolić sobie na takie luksusy? Wszystko to „datki” – powiedział policji. Śledczy byli przekonani, że to prezenty od banków zabiegających o możliwość robienia interesów z Watykanem. Na różnych osobistych rachunkach Scarano trzymał 2,3 mln euro. Śledczy podejrzewali, że prowadził APSA jako bank dla wtajemniczonych, poprzez który włoskie VIP-y mogły unikać podatków, a mafia legalizowała zyski. Scarano zaprzeczał, ale kilka dni po jego aresztowaniu nagle ustąpili ze stanowisk dwaj z trzech najwyższych urzędników banku watykańskiego.

Sekret mnicha

O swoim zaniepokojeniu korupcją wspominało wielu kardynałów podczas dyskusji poprzedzających wybór Franciszka. Jednak zadeklarowanym priorytetem nowego papieża było większe otwarcie na świat z przesłaniem miłości i miłosierdzia. – Zamierzałem się zająć finansami w przyszłym roku – powiedział Franciszek dziennikarzom. Za kulisami zdążył już wszcząć cichą rewolucję. Zażądał większej jasności w rozliczeniach. Zamroził nabór pracowników.

Bank mieści się w średniowiecznej baszcie, niegdyś służącej za lochy. Dolne piętra są pozbawione okien. W środku, obok recepcji, w mur wbudowano bankomat. Prośba o włożenie karty wyświetla się po łacinie. Przekaz jest jasny: łączność ze światem zewnętrznym będzie tak utrudniona, jak to możliwe.

Na piętrze, gdzie się wchodzi po kręconych schodach, w kremowo-brązowej marmurowej rotundzie za ośmioma biurkami na wysoki połysk siedzieli kasjerzy. Księża w sutannach, zakonnice w czarnych i brązowych habitach, a nawet jakiś mnich, stali w kolejce, by zdeponować gotówkę. Te depozyty są później przesyłane za granicę, by finansować duchownych oraz budowę kościołów, szkół i szpitali w krajach rozwijających się. Oficjalna nazwa banku to Istituto per le Opere di Religione (Instytut Dzieł Religijnych, IOR). Jako że większość jego pieniędzy pochodzi z tacy, IOR operuje wyjątkowo dużą gotówką. Większość pieniędzy wysyła się potajemnie do biednych krajów i państw upadłych, gdzie nie działa normalna bankowość. Wszystko to sprawia, że przejrzystość nigdy nie była wysoko na liście priorytetów.

Człowiek, który mnie zaprosił, to Markus Wieser, jeden z dwóch ekspertów od komunikacji w sytuacjach kryzysowych, sprowadzonych, by naprawić wizerunek banku. Wynajęto go z firmy Communications & Network Consulting. – Na ogół to bardzo proste usługi – scharakteryzował beztrosko działalność IOR, oprowadzając mnie po rotundzie.

– Bank jest wykorzystywany głównie przez zakony, które są zbyt małe, by mieć własne działy finansowe, przez pracowników i emerytów Stolicy Apostolskiej i przez akredytowanych dyplomatów. Mogą tu wpłacić lub wysłać pieniądze szybko i tanio. Kolejna funkcja IOR to piecza nad majątkiem zakonów, które posiadają 85 proc. funduszy banku – wyjaśniał Wieser.

Na walkę z komunizmem

Do roku 1887 papież Leon XIII trzymał gotówkę – kufer pełen złotych monet – po prostu pod łóżkiem. W 1887 r. postanowił jednak utworzyć Amministrazione per le Opere di Religione, by zgromadzić więcej pieniędzy na szlachetne cele. Dopiero w 1942 r. Pius XII nadał tej instytucji nową nazwę i powierzył jej jasno określoną misję bankową. Chodziło o ochronę aktywów Kościoła zarówno przed nazistami, jak i komunistami.

Nowy bank posłużył też do ukrycia przed Brytyjczykami i Amerykanami interesów, jakie Kościół robił w Niemczech. Z niektórych doniesień wynika, że Watykan obracał niemieckimi polisami ubezpieczeniowymi. Opłacalnymi, bo niemieccy ubezpieczyciele nie musieli niczego wypłacać ofiarom Holocaustu – żadni krewni nie mogli poświadczyć ich śmierci. Pochodząca z 1946 r. notatka przedstawiciela amerykańskiego Departamentu Skarbu stwierdzała, że do Watykanu trafiło zrabowane przez nazistów złoto.

W latach 80. Jan Paweł II wykorzystywał IOR, by wysyłać pieniądze Solidarności. Za zgodą polskiego papieża przez bank popłynęły miliony dolarów tajnej amerykańskiej pomocy. Szef CIA William Casey regularnie latał do Rzymu, żeby informować papieża o postępach w walce z komunistami.

Przypuszczano, że w latach 90. wykorzystano bank do finansowania nikaraguańskich contras oraz antykomunistycznych partyzantek w Argentynie, Salwadorze i Hondurasie. W czerwcu 2013 r. nadzór finansowy Watykanu wykrył podejrzanie duże wypłaty i wpłaty gotówki na rachunkach należących do watykańskich przedstawicielstw w Iranie, Iraku, Syrii i Indonezji.

W latach 70. i 80. prezesem banku był Amerykanin, arcybiskup Paul Marcinkus z Illinois. Nawiązał współpracę z Robertem Calvim, prezesem Banco Ambrosiano z Mediolanu, powiązanym z sycylijską mafią i lożą masońską Propaganda Due (P2), której członkami byli m.in. wpływowi przedstawiciele argentyńskiej junty. Na polecenie Calviego banki w Peru i Nikaragui miały pożyczyć setki milionów dolarów firmom będącym rzekomo pod kontrolą Marcinkusa. Jedna z nich sfinansowała ponoć zakup pocisków Exocet dla Argentyny podczas wojny o Falklandy.

W 1982 r. Banco Ambrosiano upadł w dramatycznych okolicznościach. Wkrótce się okazało, że jego głównym udziałowcem był IOR. Ostatecznie stwierdzono, że na rachunkach Banco Ambrosiano brakuje 1,3 mld dolarów. Calvi uciekł z Włoch z fałszywym paszportem, a w czerwcu 1982 r. znaleziono go powieszonego pod mostem w Londynie.

Koniec eldorado

Watykan utrzymywał, że nie ponosi odpowiedzialności za upadek banku, ale mimo wszystko w 1984 r. zgodził się przekazać kredytodawcom Ambrosiano 244 mln dolarów jako oznakę „dobrej woli”. Trzy lata później w Mediolanie wydano nakaz aresztowania Marcinkusa za „współudział w oszukańczym bankructwie”. Arcybiskup schronił się na terytorium suwerennego Państwa Watykańskiego. W 1990 r. wrócił do USA.

Po 11 września 2001 r. światowy system finansowy zaczął na żądanie Stanów Zjednoczonych rozprawę z praniem pieniędzy. To, co wcześniej uważano za pospolitą przestępczość, stało się kwestią bezpieczeństwa narodowego, bo mogło skrywać finansowanie terroryzmu.

Watykan był naturalnym rajem podatkowym, i to w samym centrum Rzymu. Zgodnie z tradycyjną awersją Kościoła do przejrzystości władze banku watykańskiego odmawiały współpracy w dochodzeniach prowadzonych przez Bank Włoch. Ten ostatni skierował więc uwagę na 40 banków komercyjnych na całym świecie, w których IOR posiadał rachunki i za pośrednictwem których przesyłał co roku miliardy euro. We wrześniu 2010 r. policja odkryła transfer 20 mln euro z rachunku IOR w rzymskim oddziale Credito Artigiano na rachunek w JP Morgan we Frankfurcie. Polecenie trzymilionowej płatności wydano z tego samego rachunku na inny w Banca del Fucino w Rzymie. Obu odbiorców identyfikował tylko międzynarodowy numer rachunku IBAN.

We wrześniu 2010 r. włoska policja finansowa zajęła 23 mln euro z obu rachunków. 112-osobowy personel banku watykańskiego, złożony głównie z Włochów, nie mógł albo nie chciał udzielać odpowiedzi. W marcu 2012 r. amerykańscy bankowcy zmusili IOR do zamknięcia rachunku w JP Morgan. W ciągu poprzednich 18 miesięcy IOR przepuścił przez ten jeden rachunek 1,5 mld euro.

Bank Włoch zmusił wszystkie banki w kraju do zamknięcia rachunków IOR. Presja wzrosła, gdy do działania włączył się Deutsche Bank. Jego włoska filia zarządzała 80 bankomatami i terminalami płatniczymi Państwa Watykańskiego. 1 stycznia 2013 r. DB wszystkie zamknął. Watykan tracił 40 tys. euro dziennie, bo turyści mogli płacić w sklepach i muzeach tylko gotówką. Bank watykański znalazł się na skraju upadku.

Tako rzecze wicepapież

Kilka tygodni później nastąpiła dramatyczna rezygnacja Benedykta XVI. Zamieszanie w banku watykańskim – obok intryg i konfliktów wewnętrznych w Kurii Rzymskiej, obnażonych w dokumentach ujawnionych przez kamerdynera Benedykta (afera Vatileaks) – było dodatkowym ciężarem na barkach papieża.

Benedykt był świadom problemów i próbował się nimi zająć. Powołał urząd finansowego regulatora, Autorità di Informazione Finanziaria (AIF), i wyznaczył człowieka z zewnątrz, bankowca Ettore Gottiego Tedeschiego, żeby przejął w 2009 r. prezesurę IOR. Ostatecznie papież został jednak wymanewrowany przez przeciwników zmian.

Najpotężniejszym chyba przedstawicielem starej gwardii był sekretarz stanu, kardynał Tarcisio Bertone. Jako „premier” Benedykta był tak wpływowy, że dobrze poinformowani nazywali go wicepapieżem.

Gdy tylko objął urząd, zaczął zastępować swoimi ludźmi doświadczonych pracowników. Z dokumentów Vatileaks wynika, że osobiście udzielił reprymendy arcybiskupowi Carlo Marii Viganò za raport opisujący przypadki nepotyzmu, kolesiostwa i szemranych interesów wokół nieruchomości w Stolicy Apostolskiej. Wkrótce Benedykt przeniósł Viganò do Waszyngtonu.

W styczniu 2012 r. sojusznicy sekretarza stanu przeforsowali pozbawienie AIF niezależności, żeby Tedeschi musiał odpowiadać przed Bertonem. Gdy kardynał chciał, by bank watykański zainwestował 15 mln euro we włoską stację telewizyjną i firmę producencką Lux Vide – założoną przez jego znajomego – Tedeschi odmówił. W marcu 2012 r. stracił stanowisko, a Bertone zaproponował transakcję po raz kolejny. Pieniądze, które dziś są już odpisane jako strata, popłynęły.

Wielkie porządki

Benedykt ustąpił 28 lutego 2013 r. Podczas konklawe, kardynałowie jeden po drugim wstawali i krytykowali Bertonego osobiście, Kurię ogólnie, a IOR w szczególności. Było jasne, że kolejny papież będzie miał mocny mandat do przeprowadzenia reform.

Gdy Jorge Mario Bergoglio został wybrany 266 papieżem, wiadomo było to, że jako arcybiskup Buenos Aires uporządkował finanse archidiecezji. Działał wówczas szybko, zdecydowanie i przejrzyście.

W ciągu paru tygodni zabrał się za bank watykański i finanse Stolicy Apostolskiej. Ograniczył rozrzutność, odstępując od tradycji wypłacania pracownikom Watykanu premii 1500 euro między pontyfikatami, i pozbawił pięciu kardynałów nadzorujących IOR rocznego uposażenia w wysokości 25 tys. euro. Sprowadził pięć czołowych firm konsultingowych. 24 czerwca 2013 r. powołał złożoną ze świeckich finansistów i prawników zewnętrzną komisję w celu przygotowania rekomendacji, co należy zrobić. Miesiąc później ustanowił komisję bankowców do zbadania stanu watykańskiego portfela inwestycyjnego. Oba zespoły miały rozważyć każde rozwiązanie, z likwidacją banku włącznie.

Do okazałego biura prezesa IOR wprowadziła się Elizabeth McCaul – katoliczka i matka siedmiorga dzieci, ale też partner zarządzający nowojorskiego oddziału Promontory Financial Group, firmy pomagającej w dostosowywaniu się do wymogów regulatorów rynku finansowego. Barokowy salon nagle zaczął wyglądać jak nowoczesny trading room.

McCaul – która pomagała ustabilizować sektor bankowy w stanie Nowy Jork po zamachach z 11 września – ściągnęła z USA 25 specjalistów z nadzoru finansowego. Dostali sześć miesięcy na przekopanie się przez wszystkie 19 tys. rachunków w banku.

Stwierdzono marną kontrolę nad przepływem środków, braki w dokumentacji, a do tego istnienie pogmatwanego systemu pełnomocnictw. Gdy wysokich rangą przedstawicieli banku zapytano, jak przy takim chaosie tłumaczyli się przed AIF, ripostowali krótko: Odpowiadamy przed Bogiem. – Cóż – usłyszeli – teraz będziecie odpowiadać przed ziemską władzą.

W ciągu pół roku zamknięto 3300 rachunków. – Zdecydowana większość była uśpiona i pozostawały na nich nieistotne kwoty – wyjaśnił mi Wieser. Albo posiadały je osoby nieuprawnione w świetle nowych zasad. Niektóre jednak, ujawnił Wieser, „zamrożono w toku sprawdzania albo postępowania karnego”. Wykryto 200 poważnych nieprawidłowości.

Jedną z takich spraw była inwestycja w firmę producencką Lux Vide – dokonana pod naciskiem Bertonego, wbrew pracownikom i radzie nadzorczej. W maju 2014 r. Watykan zaprzeczył, jakoby 79-letni kardynał był objęty dochodzeniem. Jednak według Wiesera sprawa pozostawała otwarta. Miesiąc później Franciszek wymienił całą radę nadzorczą AIF. Wszyscy sojusznicy Bertonego zostali zmiecieni. Mało kto w Rzymie oczekuje, by sprawa kardynała trafiła do watykańskiej prokuratury, ale sam fakt, że niedawny „drugi po papieżu” znalazł się pod lupą AIF, to wymowne świadectwo, jak daleko się posunęła rewolucja Franciszka.

Sojusznik wagi ciężkiej

Kardynał George Pell to kawał faceta. Barczysty, ponad 190 cm wzrostu, w młodości był zawodowym rugbistą. Posturze tego Australijczyka, syna bokserskiego mistrza wagi ciężkiej, dorównuje jego osobowość. Jest wojowniczy i nie boi się mówić prosto z mostu. To konserwatysta zarówno w dziedzinie doktryny katolickiej, jak i polityki. Pell od lat był głośnym krytykiem kościelnej biurokracji i jej demoralizacji pod rządami dwóch poprzednich papieży. Wiedział, o czym mówi. Ten zadziorny Australijczyk postawił na nogi finanse archidiecezji Sydney. Wcześniej zrobił to samo w znacznie większej archidiecezji Melbourne.

Gdy zatem po roku pontyfikatu dwie komisje przedłożyły swoje raporty, Franciszek zwrócił się właśnie do Pella, by pokierował głęboką naprawą finansów Watykanu.

Bank nie został zlikwidowany, ale odebrano mu zarządzanie inwestycjami. Urząd sekretarza stanu utracił kontrolę nad watykańskimi finansami. Zadania APSA ograniczono do spraw czysto administracyjnych z dodaniem funkcji banku centralnego. Stworzono nowe ministerstwo finansów o szerokich uprawnieniach (Sekretariat ds. Gospodarczych) i nową jednostkę zarządzającą aktywami. Pell otrzymał pieczę nad tym wszystkim. Został też jednym z dziewięciu prałatów wybranych przez Franciszka do nowego gabinetu kardynałów doradców, tzw. C9.

Konserwa kontratakuje

Pell raźno zabrał się do roboty. Watykańskie ministerstwa usłyszały, że muszą przygotowywać kwartalne zestawienia rzeczywistych wydatków z tym, co zaplanowano w budżecie. Do wszystkich 200 jednostek administracyjnych rozesłał 45-stronicową instrukcję streszczającą międzynarodowe standardy księgowości i budżetowania, które wprowadzał. – Wtedy do nich dotarło. Zrozumieli, że zasady gry się zmieniły – uśmiechnął się z satysfakcją Pell.

Papież umieścił w banku zaufanego monsignore Battistę Rikkę, by był jego okiem i uchem. Gdy Ricca, obdarzony dostępem do wszystkich dokumentów, zrobił się zbyt stanowczy, mroczne siły w Kurii dostarczyły włoskiej prasie pikantną historię na jego temat. Dekadę wcześniej, jako watykański dyplomata w Urugwaju, miał ponoć homoseksualne przygody. Jedna z gazet napisała w nagłówku: „Biskup odpowiedzialny za porządkowanie finansów Watykanu zaciął się w windzie z męską prostytutką”.

Watykan zaprzeczał, ale powszechnie przyjmowano, że Ricca będzie musiał zrezygnować. Papież nie dał się jednak zmanipulować. Artykuły uznał za próbę podkopania naprawy banku.

Gdy Ricca zgłosił dymisję, Franciszek jej nie przyjął, a pytany o jego homoseksualną przeszłość, wygłosił zdanie, które miało stać się symbolem pierwszego okresu pontyfikatu: Jeśli ktoś jest homoseksualistą i z dobrą wolą poszukuje Boga, kimże jestem, by go osądzać?

W miarę jak reformy Pella zaczęły się dawać we znaki, podobnych brudnych sztuczek użyto również przeciw niemu. Włoska prasa dowiedziała się o kontrowersyjnym stosunku kardynała do nadużyć seksualnych duchownych (przed laty stwierdził, że Kościół może odpowiadać za wykorzystywanie przez księży dzieci nie bardziej niż firma przewozowa za kierowcę, który zabiera po drodze kobietę i ją napastuje; zachowanie Pella w sprawie księży przestępców bada obecnie australijska Królewska Komisja ds. Wykorzystywania Seksualnego Dzieci) Jego pozycji w Watykanie bardziej mogły szkodzić plotki, jakoby występował o zwrot pieniędzy za ekstrawaganckie wydatki. Pytany o to, tylko wzruszył ramionami.

Złodziejom dziękujemy

Papież, który zaczynał pontyfikat od żądań „Kościoła ubogiego i dla ubogich”, skończył jako założyciel watykańskiej instytucji zarządzającej aktywami. Każdy, kto zna jego dokonania z Buenos Aires, rozpozna jednak to charakterystyczne połączenie – śmiałość w priorytetowym traktowaniu ubogich i spryt człowieka, który wie, jak działać na tym świecie, żeby coś skutecznie zmienić.

– Fakt, że próbujemy pomagać ludziom, to jeszcze nie powód, żebyśmy byli nieefektywni, nieprzejrzyści albo dawali się okradać – wyjaśnia Pell. Przypomniałem mu jego słowa, że będzie szczęśliwy dopiero wtedy, kiedy bank watykański „zniknie z plotkarskich stron gazet”. Czy mu się to udało? – Niezupełnie – uśmiecha się ponuro.

© Guardian News & Media

02.10.2015 Numer 20.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną