Artykuły

Narody Zjednoczone, ale jak?

70 lat ONZ

Numer 21.2015
Nie sposób obliczyć, jaką wartość ma pokój, ograniczenie ubóstwa i pogłębienie współpracy w sprawach środowiska, które stały się możliwe tylko dzięki ONZ. Nie sposób obliczyć, jaką wartość ma pokój, ograniczenie ubóstwa i pogłębienie współpracy w sprawach środowiska, które stały się możliwe tylko dzięki ONZ. Reuters / Forum
Organizacja Narodów Zjednoczonych, która obchodzi właśnie 70 rocznicę powstania, zrealizowała ważne cele, ale przyszedł czas na reformy – pisze Jeffrey Sachs.

Przy okazji 70 rocznicy powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych światowi przywódcy zjechali się do głównej siedziby organizacji w Nowym Jorku. Choć uroczystości były huczne, to nie pokazały w pełni wagi tej instytucji. ONZ to nie tylko najważniejsza innowacja polityczna XX wieku – świat zrobił na niej doskonały interes. Niemniej jeśli w XXI wieku ONZ ma nadal pełnić tę jedyną w swoim rodzaju, kluczową rolę, to trzeba ją usprawnić w trzech głównych obszarach.

Na szczęście światowym przywódcom nie brakuje czynników motywujących do podjęcia wyzwania. Całkiem niedawno ONZ odniosła dwa poważne zwycięstwa, a kolejne dwa triumfy szykują się jeszcze przed końcem tego roku.

Pierwszym sukcesem jest nuklearna umowa z Iranem. Czasem błędnie przedstawia się ją jako ugodę między Iranem i Stanami Zjednoczonymi, ale w rzeczywistości to porozumienie między Iranem i ONZ reprezentowaną przez pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa (Chiny, Francja, Rosja, Wielka Brytania i USA) oraz Niemcy. Dał temu bardzo mocno wyraz jeden z irańskich dyplomatów, tłumacząc, dlaczego jego kraj będzie skrupulatnie przestrzegał postanowień umowy: Czy naprawdę Iran miałby się odważyć oszukać pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa, którzy mogą przypieczętować los naszego państwa?

Drugi triumf to zwieńczone sukcesem zakończenie ustanowionego 15 lat temu programu Milenijnych Celów Rozwoju (MDG), które dały podstawę do przeprowadzenia największego, najdłuższego i najbardziej skutecznego projektu ograniczania ubóstwa na świecie, jaki kiedykolwiek podjęto. Realizacji Celów dopilnowało dwóch sekretarzy generalnych. W roku 2000 wprowadził je Kofi Annan, a od 2007 r. jego następca Ban Ki-moon włożył wiele energii i efektywnego wysiłku w ich ukończenie.

MDG stały się źródłem imponującego postępu w obszarach redukcji ubóstwa, zdrowia publicznego, powszechnego dostępu do szkolnictwa, równości płci w edukacji oraz w innych dziedzinach. Od 1990 r. światowy poziom skrajnego ubóstwa zmniejszył się o ponad połowę – innymi słowy cel numer jeden programu został zrealizowany z nawiązką.

Państwa członkowskie ONZ, zainspirowane sukcesem MDG, szykują się teraz do przyjęcia Zrównoważonych Celów Rozwoju (SDG). Celem nowego projektu ma być całkowita likwidacja skrajnego ubóstwa wszędzie, we wszystkich formach, zmniejszenie nierówności społecznych oraz osiągnięcie zrównoważonego rozwoju ekologicznego do 2030 r. Właśnie ten, trzeci już w 2015 r. sukces ONZ może się przyczynić do osiągnięcia czwartego, czyli do podpisania w grudniu br. w Paryżu światowego porozumienia w sprawie kontroli klimatycznej.

Nie sposób obliczyć, jaką wartość ma pokój, ograniczenie ubóstwa i pogłębienie współpracy w sprawach środowiska, które stały się możliwe tylko dzięki ONZ. Gdyby jednak próbować przeliczać te sukcesy na pieniądze, to można szacunkowo powiedzieć, że chodzi o biliony dolarów rocznie. A to przynajmniej kilka procent rocznego PKB gospodarki światowej.

Porównajmy zyski z wydatkami poniesionymi w ramach wszystkich działań ONZ przez wszystkie instytucje – od Sekretariatu i Rady Bezpieczeństwa po misje pokojowe, interwencje epidemiologiczne oraz operacje humanitarne związane z katastrofami naturalnymi, klęskami głodu i nagłym napływem uchodźców. W 2013 r. wszystko to kosztowało w sumie 45 mld dolarów, czyli mniej więcej sześć dolarów na jednego mieszkańca naszej planety. To nie tylko doskonały interes: to także znak, że ONZ jest wyraźnie niedoinwestowana. Musimy rozwiązywać coraz więcej globalnych problemów, a ONZ po prostu nie poradzi sobie z tak małym budżetem, jakim dysponuje teraz.

Moja pierwsza propozycja reformy polega na podniesieniu funduszy. Zamożne państwa powinny wpłacać do kasy organizacji przynajmniej 40 dolarów na jednego mieszkańca, kraje średniozamożne – osiem dolarów, a mało zamożne – 1–2 dolary. Z takimi wpłatami (około 0,1 proc. średniego przychodu per capita) ONZ dysponowałaby rocznym budżetem w wysokości mniej więcej 75 mld dolarów. Środki te można by przeznaczyć na poprawienie jakości i rozszerzenie zasięgu najważniejszych programów, zaczynając od tych, które są potrzebne, żeby osiągnąć Zrównoważone Cele Rozwoju. Kiedy świat będzie zmierzał pewnie do realizacji SDG, inne potrzeby – odnoszące się choćby do misji pokojowych albo operacji humanitarnych – staną się mniej pilne, bo konflikty będą wybuchać rzadziej i w bardziej ograniczonych rozmiarach, a katastrofy naturalne staną się łatwiejsze do przewidzenia lub uniknięcia.

Tak dochodzimy do drugiego ważnego obszaru reform: trzeba zadbać o przystosowanie ONZ do nowej epoki zrównoważonego rozwoju. Organizacja potrzebuje wzmocnienia swojej ekspertyzy w obszarach takich jak stan oceanów, systemy energii odnawialnej, zwalczanie chorób, innowacje technologiczne oraz współpraca kulturalna. Niektóre programy powinno się połączyć, inne zlikwidować, a w ich miejsce powinny powstać nowe, ściśle związane z SDG.

Trzeci, najistotniejszy obszar reform to system zarządzania organizacją. Zmiany powinny się zacząć od Rady Bezpieczeństwa, której skład nie odzwierciedla już rzeczywistości geopolitycznej. Trzech z pięciu stałych członków (Francja, Wielka Brytania i USA) wywodzi się ze świata Zachodu. Zostaje tylko jedno miejsce dla Europy Wschodniej (Rosja), jedno dla Azji (Chiny) oraz zero dla Afryki i Ameryki Łacińskiej.

Miejsca kadencyjne dla niestałych członków Rady nie przywracają równowagi między regionami. Przykładem choćby region Azji i Pacyfiku, który ma dwa z 10 rotacyjnych miejsc w Radzie. Pamiętajmy, że na tym obszarze mieszka około 55 proc. ludności świata, które generuje 44 proc. rocznych przychodów globalnej gospodarki. Mimo to ma tylko 20 proc. miejsc (3 z 15) w Radzie Bezpieczeństwa.

Niedostateczne przedstawicielstwo Azji stanowi poważne zagrożenie dla legitymizacji ONZ i będzie stale rosło, w miarę jak najbardziej dynamiczny i najludniejszy region na kuli ziemskiej będzie przejmować coraz istotniejszą rolę na arenie międzynarodowej. Wśród możliwych rozwiązań jest dodanie przynajmniej czterech nowych miejsc dla Azji: jednego stałego dla Indii, jednego dzielonego między Japonię i Koreę Południową (być może na zasadzie podziału kadencji), jednego dla państw ASEAN (Azja Południowo-Wschodnia) oraz czwartego, rotacyjnego, dla pozostałych krajów azjatyckich.

Wkraczając w ósmą dekadę działalności, ONZ nie przestaje stanowić inspiracji dla całej ludzkości. Powszechna deklaracja praw człowieka pozostaje światowym kodeksem moralnym, a Zrównoważone Cele Rozwoju wskazują nowy kierunek współpracy dla globalnego rozwoju. Jednak żeby ONZ mogła dalej realizować swój ogromny potencjał w nowym, pełnym wyzwań stuleciu, państwa członkowskie muszą się zobowiązać do politycznego i finansowego wzmocnienia organizacji.

Tekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl

Jeffrey Sachs (ur. w 1954 r.), ekonomista amerykański, specjalista w dziedzinie zrównoważonego rozwoju, polityki zdrowotnej i zarządzania. Dyrektor Instytutu Ziemi Uniwersytetu Columbia, specjalny doradca sekretarza generalnego NATO ds. Milenijnych Celów Rozwoju.

*

Więcej artykułów z gazet światowych w najnowszym wydaniu Dwutygodnika FORUM.

16.10.2015 Numer 21.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną