Artykuły

Big Mag

Magik, jakich mało

Numer 21.2015
Z mieszkańcami Birmingham zagrał w karty i loterię. Z mieszkańcami Birmingham zagrał w karty i loterię. BPM Media / Bulls
Steven Freyne, lepiej znany jako Dynamo, jest najpopularniejszym iluzjonistą w Wielkiej Brytanii. Na scenie potrafi zachować zimną krew i skupienie zawodowego zabójcy.

Z wyglądu przypomina chłopaka z mało bezpiecznego przedmieścia. Sportowa bluza, luźne dżinsy i adidasy zamiast czarnego smokingu, cylindra i magicznej pałeczki. Jego najsłynniejsze numery nie mają też nic wspólnego z wyciąganiem królika z kapelusza, Dynamo woli zmniejszać komórki przypadkowych przechodniów i pakować je do plastikowej butelki albo sprawić, że telefony osób znajdujących się w pobliżu zaczynają nagle dzwonić w tym samym momencie. Jego najsłynniejsze wyczyny, takie jak chodzenie po wodach Tamizy czy lewitowanie obok pomnika Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro, to spore przedsięwzięcia logistyczne, których przygotowanie wymaga niemało czasu i środków.

Dlatego pierwsze tournée iluzjonisty po Wyspach Brytyjskich (planowanych jest 80 występów – od Brighton po Belfast, początek 11 października br.) wzbudza ogromne zainteresowanie. – Nie przeniosę Tamizy na scenę – mówi skromnie artysta. Widzowie z pewnością jednak nie będą narzekać na brak emocji. Dynamo to obsesyjny perfekcjonista. Przygotowywał się do występów przez osiem miesięcy, ćwicząc codziennie od dziewiątej rano do dziesiątej wieczorem. Chętnie opowiada o technicznych szczegółach, pilnując jednocześnie, by nie zdradzić zbyt wielu tajemnic.

Trudne początki

W przeciwieństwie do innych słynnych iluzjonistów, np. Davida Copperfielda, Dynamo nie jest urodzonym showmanem. – Niespecjalnie lubię być w centrum uwagi – przyznaje. Na krótkich filmikach, dzięki którym zdobył ogromną popularność, woli mówić zza kadru niż wprost do kamery. Dlatego ma pewne obawy, gdy myśli o występach na żywo przed dużą publicznością. – Jestem artystą ulicznym, nie występowałem nawet w szkolnym kółku teatralnym, więc mnie to trochę przeraża. Dajcie mi talię kart, to zapamiętam jej układ w kilka chwil, ale zapamiętanie scenariusza występu to już zupełnie inna para kaloszy – tłumaczy. Aby lepiej wypaść na scenie, pilnie studiuje warsztat swoich idoli – Kevina Spaceya oraz Dave’a Chappelle’a – rozmawia z kolegami po fachu, ogląda popularnonaukowe wykłady w internecie. – YouTube jest moim nauczycielem – uśmiecha się szeroko.

Ten portal jest także sojusznikiem, dzięki któremu jego magiczne sztuczki stały się popularne. Filmiki z udziałem Dynamo mają miliony wielbicieli na całym świecie. Ostatnio wybrali oni 10 najlepszych trików iluzjonisty. Na dziesiątym miejscu znalazło się nagranie z Times Square w Nowym Jorku, gdzie pod wpływem „czarów” Dynamo w tej samej sekundzie rozdzwoniły się komórki wszystkich ludzi wokół niego. Na pierwsze miejsce trafiła lewitacja obok pomnika Chrystusa w Rio de Janeiro. Hity te zna każdy fan Dynamo. Iluzjonista cały czas pracuje jednak nad nowymi, bo – jak mówi – w jego fachu niespodzianka to połowa sukcesu. – Magia to dla mnie przede wszystkim element zaskoczenia. A ten wpisany jest w występy na żywo. Na scenie pojawia się mnóstwo osób z widowni, którzy mogą się zachować nieprzewidywalnie. To nie film, który można wyczyścić z niechcianych ujęć – podkreśla.

Steven Frayne urodził się w 1982 r. w Bradford. Jego matka miała zaledwie 17 lat, ojciec Pakistańczyk w ogóle się nie interesował losem syna. Przypomniał sobie o nim, gdy ten zdobył sławę jako Dynamo. – Kiedy do mnie dzwonił, nazywał mnie Dynamo, nie Steven, to chyba mówi wszystko o naszych relacjach – ucina artysta. Dorastał w niebezpiecznej dzielnicy Bradford. Matka nie puszczała go na podwórko, bojąc się, że zostanie pobity albo ukradną mu spodnie czy adidasy. W szkole też nie miał lekko. Był prześladowany, raz nawet koledzy wpakowali go do kosza na śmieci. Pradziadek nauczył go wtedy pierwszej sztuczki – uczynić ciało tak ciężkim, by nie można go było unieść. Dynamo cierpiał też na chorobę Leśniowskiego-Crohna (nieswoiste zapalenie jelit) i wiele czasu spędzał w toalecie, co skrzętnie wykorzystywali jego prześladowcy.

Gdy miał 15 lat, zaczął pracować w wypożyczalni wideo. Przy okazji naoglądał się filmów, jego ulubione to „Matrix” i „Powrót do przyszłości”. Był samotnikiem o nieco ekstrawaganckich gustach. Pradziadkowie, którzy mieszkali w Ameryce, przysyłali mu paczki z płytami hiphopowymi, nagraniami zespołu Limp Bizkit i filmy z wyczynami deskorolkarzy. Z racji młodego wieku mama była raczej jego przyjaciółką, po odejściu ojca miała kilku kochanków, z którymi chłopcu niezbyt się układało. – Ponieważ byłem mieszańcem, nie traktowali mnie dobrze, ale nie winię za to matki – wspomina.

Punktem zwrotnym była kilkumiesięczna podróż z pradziadkami po Stanach Zjednoczonych, gdy miał 17 lat. Jeździli po całym kraju kamperem z 17 psami w środku – prababcia miała hodowlę golden retrieverów. Wieczorami, po pokazach, Dynamo prezentował swoje magiczne sztuczki innym hodowcom. Pojechał też do Las Vegas, gdzie obejrzał kilka występów iluzjonistów. Po powrocie do Bradford zapisał się nawet na kurs dla krupierów, by wrócić do miasta kasyn. Zrezygnował jednak i postanowił się przenieść do Londynu, gdzie było więcej okazji, by zarobić na magii.

Tam zmontował małą ekipę, z którą zaczął dawać przedstawienia w  klubach. Babcia, u której się zatrzymał, wstawała o trzeciej rano, by zrobić im kanapki. Dzięki występowi przed Prince’s Trust (ośrodkiem pomocy dla młodzieży, ufundowanym przez księcia Karola) dostał dofinansowanie – dwa tysiące funtów, za które kupił wypalarkę płyt CD, laptopa i turystycznego vana. Jego specjalnością stały się występy dla VIP-ów.

Opracował specjalny system wkręcania się na imprezy z udziałem gwiazd. Kilkoma sztuczkami zaskarbiał sobie najpierw sympatię ochroniarzy, którzy wpuszczali go za kulisy, gdzie „czarował” tancerki i piosenkarki z chórków. Te opowiadały o nim największym gwiazdom. W ten sposób poznał Snoop Doga. Bezczelne pytanie „Nie masz nic przeciwko, żebym nagrał krótki filmik z twoim udziałem?” było kluczem do sukcesu. Wrzucał nagrania do sieci, dzięki czemu zdobywał kolejnych fanów i popularność. Snoop Dog zgodził się nawet zarapować o magii na jednym z nich.

Z sieci do telewizji

Dynamo wpuścił do sieci kilka filmów, na których zachwycał swoimi sztuczkami Snoopa, muzyków z Coldplay, Mike’a Skinnera czy Iana Browna. Wyprodukowanie jednego kosztowało go tysiąc funtów, ale w ciągu miesiąca od wrzucenia do sieci zarabiał na nich dziesięć razy tyle. Jego filmy były jak teledyski do raperskich kawałków. Miksował je sam, ale na własny program telewizyjny musiał czekać ponad 10 lat.

Występując na żywo, zdaje kłam „dynamosceptykom”, którzy twierdzą, że nie istnieje

Gdy w końcu go zdobył, mógł go zrobić, tak jak chciał, bo miał już miliony fanów w sieci i zarabiał spore pieniądze dzięki YouTube. Telewizyjny show Dynamo był więc robiony z rozmachem, w atrakcyjnych lokalizacjach i w nowoczesny sposób. Magia nie sprzedawała się wówczas dobrze. – W telewizji królowali komicy, a nieliczni iluzjoniści, którzy się ostali, dostosowali się do tego trendu – miało być przede wszystkim zabawnie. Zapomnieli, że magia może być niezłą rozrywką, nie ma sensu jej zaśmiecać i zmieniać zgodnie z regułami show-biznesu. Magia z natury jest przecież widowiskiem.

na podst. The Observer

***

Dynamo (właśc. Steven Frayne, ur. w 1982 r.), angielski iluzjonista, znany głównie z programu telewizyjnego „Więcej niż magia” oraz z filmików zamieszczanych w internecie. Doktor honoris causa uniwersytetu w rodzinnym Bradford.

16.10.2015 Numer 21.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną