Artykuły

Wieczny problem Wiecznego Miasta

Prostytucja - rzymska plaga

Numer 21.2015
Chcemy być street workers! Demonstrantki i demonstranci żądają legalizacji nierządu. Chcemy być street workers! Demonstrantki i demonstranci żądają legalizacji nierządu. ANSA / Forum
Władze Rzymu planują wyznaczenie strefy dozwolonej prostytucji. „Putany” nie chcą o tym słyszeć.
Via Salaria, droga starsza od samego Rzymu. Podobnie jak prostytucja.Contrasto/EAST NEWS Via Salaria, droga starsza od samego Rzymu. Podobnie jak prostytucja.

Z uliczną prostytucją władze Rzymu zmagają się od lat 90. XX w. Wówczas do Włoch napłynęło wielu nielegalnych imigrantów i przybyło gangów czerpiących zyski z handlu żywym towarem i nierządu. Zwalczanie prostytucji okazało się trudnym wyzwaniem, bo paradoksalnie każde działanie mające na celu uporządkowanie sfery usług seksualnych jest we Włoszech zakazane z mocy prawa.

Odwiedzający mnie w Rzymie przyjaciele często proszą, bym ich oprowadziła po dzielnicy czerwonych latarni. Najwidoczniej naoglądali się włoskiej klasyki – „Noce Cabirii”, „Mamma Roma”, „Słodkie życie” – i stworzyli sobie w głowach romantyczny obraz rozpustnych dzielnic. Po wycieczce zwykle są rozczarowani. Miejsca, w których pracują kapłanki płatnej miłości – a są to na ogół imigrantki z Afryki i niektórych krajów Europy Wschodniej – nie mają w sobie nic z paryskiego placu Pigalle ani z amsterdamskich przybytków. W Rzymie wszystko jest maksymalnie bliskie surowej prawdzie życia. Brud, tandeta, brutalność i prymityw. Nie ma tu miejsca na romantyczne uniesienia.

Grzywna za spódniczkę

Uliczna prostytucja, która niegdyś rozkwitła na peryferiach miasta, nie mieści się już w ciasnych dzielnicach na obrzeżach i szturmuje historyczne centrum. Porozrzucane butelki po alkoholu i opakowania po prezerwatywach można coraz częściej znaleźć w bramach eleganckich domów zamożnej burżuazji. Niedawno byłam u znajomej. Gdy wracałam wieczorem, miałam duszę na ramieniu – ulica pełna była podejrzanych typów i wulgarnych prostytutek.

– Teraz rozumiesz, dlaczego stale piszemy listy do władz miasta. Nawet w ciągu dnia staram się tędy nie chodzić, nie mówiąc już o spacerze z dzieckiem. Na sąsiedniej viale Europa butiki się zamykają jeden za drugim, nikt nie chce takiego sąsiedztwa – tłumaczy znajoma. A mieszka w prestiżowej dzielnicy EUR (Esposizione Universale Roma) powstałej na miejscu planowanej przez Mussoliniego wystawy światowej. To centrum współczesnej urbanistyki z willami, biurowcami, muzeami i apartamentowcami. Mieszkają tu pisarze, malarze, politycy, m.in. były burmistrz Rzymu Francesco Rutelli.

Teraz władze dzielnicy postawiły wygnać ulicznice. Czy wygrają? Na ulicach mają się pojawić wzmocnione patrole policji i służb socjalnych. Pracownicy tych służb mają sprawdzać, czy prostytutki korzystają z ochrony sutenerów. Zgodnie z włoskim prawem sama prostytucja nie jest karana, ścigane jest tylko sutenerstwo. Dlatego tak trudno jest pociągnąć do odpowiedzialności dziewczyny trudniące się najstarszą profesją świata. Mogą się przechadzać w poszukiwaniu klientów wszędzie, nie bacząc na zakazy. Włodarze dzielnicy poszli po rozum do głowy i postanowili karać wysokimi grzywnami klientów korzystających z usług putan w miejscu uznanym za wolne od prostytucji. Podobne rozwiązania chcą zastosować u siebie władze dzielnicy Monte Sacro, przez którą przechodzi ciesząca się grzeszną sławą Via Salaria.

Wielkim entuzjastą uporządkowania dostępu do usług prostytutek jest burmistrz Wiecznego Miasta Ignazio Marino. – Nawet sobie pani nie wyobraża, ile listów otrzymuję od matek. Pytają, co mówić dzieciom, jak wyjaśnić, że karnawał przed ich domem trwa okrągły rok przez całą dobę. Moim obowiązkiem jest obrona rodziny. Musimy powiedzieć stanowcze „nie” prostytucji w miejscach publicznych – mówi.

– Takie deklaracje to zwyczajna bufonada – wzrusza ramionami Giuseppe Pecoraro, prefekt rzymskiej policji. – Żeby oczyścić ulice z prostytutek, trzeba mieć podstawę prawną. A takiej nie ma. Jedyne prawo regulujące prostytucję to ustawa Merlin. Chodzi o ustawę z 1958 r. ochrzczoną nazwiskiem jej inicjatorki – Liny Merlin. Zgodnie z jej zapisami we Włoszech zamknięto domy publiczne i jednocześnie zakazano jakiejkolwiek reglamentacji prostytucji. Sfera ta stała się osobistym wyborem każdego pełnoletniego obywatela. Przestępstwem jest tylko czerpanie zysków z sutenerstwa. Jak wyjaśnił mi były burmistrz Rutelli, władze dzielnic, które chcą ograniczyć u siebie uprawianie sprzedajnej miłości, narażają się na konflikt z prawem.

Rutelli, który sprawował urząd przez dwie kadencje, wie, co mówi. Gdy Rzym się szykował do uroczystości dwutysiąclecia chrześcijaństwa, burmistrz katolik starał się usunąć putany z ulic. Wymyślił sposób: straż miejska wypisywała ich klientom mandaty za złe parkowanie, ale w dokumentach, które przysyłano na adres domowy, wyszczególniano, że obywatel został przyłapany na negocjacjach z prostytutką. Liczono na to, że ukaranym zmyją głowę wściekłe połowice i stracą wtedy ochotę na pokątne randki. Rezultat przeszedł jednak wszelkie oczekiwania – po serii samobójstw projekt szybko zakończono. Inny burmistrz, Gianni Alemanno, też się wykazał pomysłowością. W 2008 r. wydał polecenie, by prostytutki karać grzywną za noszenie krótkich spódniczek, gdyż powoduje to dekoncentrację kierowców. Ale i ten sposób nie przyniósł spodziewanych efektów.

Władze miasta i kraju podejmowały też bardziej poważne próby. Ogólnopaństwowy program Roxana przewidywał, że prostytutka może otrzymać prawo pobytu we Włoszech, a także prawo do pracy, jeśli poda policji nazwiska sutenerów i złoży obciążające zeznania. Program działa po dziś dzień, ale nie przyniósł przełomu. „Opiekunowie” prostytutek pochodzących z zagranicy na ogół kontrolują ich rodziny w kraju. Jeśli dziewczyna zdradzi, ucierpi jej rodzina. A praca, jaką władze proponują prostytutkom – zwykle sprzątaczka czy salowa w szpitalu – nie jest dla nich atrakcyjną odmianą losu.

Piętnowanie klientów po nazwiskach doprowadziło do serii samobójstw

– Kobieta, która chce zakończyć karierę ulicznicy, ma wiele możliwości. Może się zgłosić do telefonu zaufania albo nawiązać kontakt z policją i pracownikami socjalnymi. Zyska możliwość zalegalizowania pobytu i znalezienia pracy. Inna sprawa, że one wcale tego nie chcą – mówi pewien wolontariusz ze stowarzyszenia Wspólnota Papieża Jana XXIII, zajmującego się „ratowaniem dziewcząt z miejskich ulic”.

Założyciel stowarzyszenia, ksiądz Oreste Benzi, w 2003 r. przyprowadził na audiencję do Jana Pawła II byłą prostytutkę z Nigerii, która dzięki staraniom duchownego nawróciła się na właściwą drogę. Po tej audiencji znacznie wzrosła we Włoszech liczba katolickich organizacji wspierających kobiety, które chcą skończyć z płatną miłością. Jednak prostytucja nie znikła. Zaś nowe inicjatywy władz miasta i niektórych dzielnic na rzecz walki z nierządem Kościół nazwał hipokryzją i „czysto fasadową akcją”.

Seks i polityka

Powiedz mi, jakie masz poglądy polityczne, a powiem ci, jak się odnosisz do ulicznej prostytucji. We Włoszech to zdanie jest w stu procentach prawdziwe. Prawica coraz częściej wzywa do uchylenia ustawy Merlin. A to oznacza powrót starych dobrych domów publicznych. W 2013 r. posłowie z ramienia partii Silvia Berlusconiego próbowali doprowadzić do rozpisania referendum w sprawie zniesienia ustawy. Lewica proponuje uznać prostytucję za legalny zawód i obłożyć odpowiednim podatkiem. Wymyślono nawet nazwę profesji: sex worker. Brzmi przyzwoicie i nowocześnie, a co najważniejsze jest zgodne z duchem niedawnego rozporządzenia Eurostatu, według którego do obliczania PKB powinny zostać włączone dochody z nielegalnego biznesu. We włoskiej telewizji wystąpiła jedna z rzymskich nierządnic, wyznając, że chciałaby oficjalnie zostać sex workerem. W obecnej sytuacji nie może kupić ani mieszkania, ani samochodu, nie jest bowiem w stanie wykazać legalnych źródeł dochodu.

Uliczna prostytucja to tylko jedna z postaci najstarszej profesji świata. Klienci coraz częściej korzystają z usług seksualnych w sieci – putany ogłaszają się na stronach internetowych, a klienci składają zamówienie za pośrednictwem odpowiedniego formularza lub przez telefon. Zdaniem prefekta Pecorara bez zmian w prawie nic się nie da zrobić. I choć posłowie z rządzącej Partii Demokratycznej, inicjatorzy utworzenia dzielnic czerwonych latarni, gotowi są wnieść odpowiedni projekt pod obrady parlamentu, to wszyscy zdają sobie sprawę, że uregulowanie tej kwestii nieprędko nastąpi.

© Ogoniok

16.10.2015 Numer 21.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną