Artykuły

Mała Arabia

Molenbeek, mekka dżihadystów

Numer 24.2015
Całe miasto jest teraz pod ścisłym nadzorem policji.Terroryści mogą być dosłownie wszędzie. Całe miasto jest teraz pod ścisłym nadzorem policji.Terroryści mogą być dosłownie wszędzie. Reuters / Forum
Brukselska dzielnica Molenbeek to wylęgarnia dżihadystów. Młodzi muzułmanie nie chcą już wrastać w belgijskie społeczeństwo, wolą przynieść Europie ogień.
Studio Forum
Mieszkańcy dzielnicy, którzy odcinają się od islamistów, wzięli udział w wiecu na cześć ofiar ataku z Paryża.Reuters/Forum Mieszkańcy dzielnicy, którzy odcinają się od islamistów, wzięli udział w wiecu na cześć ofiar ataku z Paryża.

Omar Abaaoud, ojciec najbardziej znanego belgijskiego dżihadysty, jest załamany. – Abdelhamid zrujnował nam wszystkim życie – mówi ten siwobrody muzułmanin, ojciec sześciorga dzieci. Pochodzi z Maroka, lecz od 40 lat mieszka w Belgii. – Przyjechałem do pracy w kopalni, ale pięliśmy się w górę. Przejąłem ten sklep z ubraniami, a potem kupiłem taki sam dla syna. W dzieciństwie Abdelhamid nie sprawiał problemów, a później został dobrym kupcem. Aż tu raptem w 2013 r. wyjechał do Syrii. Długo łamałem sobie głowę, dlaczego tak się zradykalizował. Nie znalazłem odpowiedzi – ojciec terrorysty z niedowierzaniem potrząsa głową.

Syn już mu tego nigdy nie wytłumaczy. 18 listopada dżihadysta uważany za głównego architekta zamachów w Paryżu zginął od kul antyterrorystów, którzy przypuścili szturm na jego kryjówkę w Saint-Denis na przedmieściach francuskiej stolicy.

28-letni Abdelhamid Abaaoud nie miał zbyt długiego stażu jako islamski terrorysta, a jednak zyskał już sobie ponurą sławę. W marcu 2014 r. francuski tygodnik „Paris Match” opublikował na swojej stronie internetowej drastyczne nagranie. Na filmie nakręconym telefonem komórkowym gdzieś w Syrii widać, jak belgijski dżihadysta ciągnie za samochodem stos trupów.

Allah oślepił policję

Był to początek krwawej drogi Abdelhamida, kupca tekstylnego z Molenbeek na przedmieściach Brukseli. 15 stycznia 2015 r. usłyszała o nim cała Belgia. Kilka dni po krwawych zamachach na redakcję satyrycznego tygodnika „Charlie Hebdo” i żydowski supermarket w Paryżu belgijska policja rozbiła siatkę islamistów planujących zamachy. W strzelaninie w Verviers zabito dwóch terrorystów. Aresztowano 13 osób, ale nie było wśród nich Abdelhamida, uważanego za mózg tej grupy.

W wywiadzie udzielonym później islamistycznemu magazynowi „Dabiq” opowiadał, że udało mu się zmylić służby i uciec do Syrii. – Allah oślepił niewiernych. Krótko po tych wydarzeniach inny belgijski dżihadysta Abou Omar Brams napisał na Twitterze: „Dobra wiadomość: to dopiero początek”. Ten przyjaciel dżihadysty z Molenbeek, walczący razem z nim w oddziale Katiba Al-Battar (Miecz proroków), dobrze wiedział, co pisze.

W następnych miesiącach nazwisko Abaaoud coraz częściej pojawiało się w policyjnych aktach. Śledczy podejrzewają, że maczał palce w kilku nieudanych próbach zamachów, m.in. na kościół w Villejuif w kwietniu i na pociąg Amsterdam–Paryż w sierpniu ub.r. To również on miał zwerbować francuskiego dżihadystę zatrzymanego 11 sierpnia po powrocie z Syrii do kraju. Reda Hame zeznał, że miał sobie znaleźć jakiś łatwy cel w rodzaju sali koncertowej, „żeby było jak najwięcej ofiar”.

Wiadomo też, że Abaaoud utrzymywał kontakty z innym zamachowcem, który w maju ub.r. zabił cztery osoby w Muzeum Żydowskim w Brukseli. W lipcu kupiec z Molenbeek został zaocznie skazany na 20 lat więzienia za to, że werbował belgijskich muzułmanów i wysyłał ich do Syrii. Udało mu się tam ściągnąć m.in. swojego 13-letniego brata Younesa. Miał być także głównym organizatorem serii zamachów w Paryżu, w których 13 listopada zginęło co najmniej 130 osób, a 350 zostało rannych.

Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że utrzymywał kontakty z jednym ze sprawców ataku Salahem Abdeslamem. Ten Francuz mieszkający w Brukseli wynajął samochody, których użyto podczas zamachów w Paryżu, i miał brać udział w kilku strzelaninach. Potem jako jedyny z zamachowców zdołał się ulotnić, gdy tymczasem jego brat Brahim wysadził się w powietrze przed jedną z kawiarni.

Teza, że to właśnie Abdelhamid Abaaoud stał za zamachami we francuskiej stolicy, pojawiła się niemal natychmiast. Pierwotnie uważano, że przebywa w Syrii. Okazało się jednak, że znalazł sobie kryjówkę w Saint-Denis. Tam też zginął od kul policjantów, którzy 18 listopada nad ranem po ciężkiej strzelaninie wdarli się do mieszkania w bloku przy ulicy Corbillon 8.

Co więcej, z ustaleń śledczych wynika, że to właśnie Abaoud posługiwał się jednym z trzech kałasznikowów znalezionych w samochodzie porzuconym w Montreuil. Jego bezpośredni udział w zamachach potwierdza też nagranie z miejskiego monitoringu: 13 listopada o godzinie 22.14 przeskoczył przez bramkę biletową na stacji metra Croix-de-Chavaux oddalonej zaledwie o kilkadziesiąt metrów od miejsca porzucenia pojazdu.

Kiedy i w jaki sposób ten groźny dżihadysta przedostał się do Francji? Pojawiają się przypuszczenia, że mógł wmieszać się w ogromną masę imigrantów, którzy przedostali się z Turcji do Grecji. Pewne jest, że tak właśnie było w przypadku dwóch zamachowców samobójców, którzy wysadzili się w powietrze w pobliżu stadionu piłkarskiego Stade de France. Ahmed al-Mohammad i Mohammad al-Mahmod byli wśród 189 imigrantów, którzy 3 października przypłynęli na grecką wyspę Leros. Pobrano tam od nich odciski palców, ale niewykluczone, że niektórzy pasażerowie łodzi mogli uniknąć tej procedury.

Wiadomo, że komando zamachowców dotarło do Paryża w przeddzień ataku. Przyjechali trzema samochodami, przy czym Abaaoud kierował czarnym seatem. Oprócz niego tym autem poruszało się jeszcze dwóch terrorystów. Świadkowie masakry mówią, że w niektórych momentach do ludzi w barach i na ulicach strzelało jednocześnie aż trzech terrorystów. Oznacza to, że dżihadysta, którego być może nieco pospiesznie okrzyknięto mózgiem zamachów w Paryżu, brał udział w masakrze na równi z innymi terrorystami.

Według ustaleń policji po dokonaniu zamachów Abaaoud i jeden z jego towarzyszy błąkali się po przedmieściach, nie mając do dyspozycji żadnej kryjówki ani nawet ubrań na zmianę.

Już godzinę po atakach marokańskie tajne służby powiadomiły władze w Paryżu, że Abaaoud był zamieszany w organizację zamachów, a członkowie komanda pochodzili z Belgii. To również Marokańczycy mieli naprowadzić francuskie służby na trop mieszkającej w Paryżu kuzynki Abaaouda.

Dwa dni po zamachach belgijski dżihadysta zadzwonił do Hasny Ait Boulahcen, prosząc ją o pomoc. Ta młoda muzułmanka o marokańskich korzeniach przez lata prowadziła rozrywkowy styl życia, dużo pijąc i zażywając narkotyki, ale kilka miesięcy temu niespodziewanie zradykalizowała się i zaczęła nosić nikab. Abaaoud miał do niej pełne zaufanie.

17 listopada wieczorem Hasna, nie wiedząc, że jest śledzona, spotkała się z dwoma terrorystami na parkingu przed magazynami w Aubervilliers. Stamtąd zabrała ich do wynajętego mieszkania w Saint-Denis. Gdy krótko przed północą zamknęły się za nimi drzwi kryjówki, do akcji wkroczyli antyterroryści.

Tylko zbiry mają pracę

Nie jest przypadkiem, że losy niemal wszystkich bohaterów tej ponurej historii splatają się w dawnej przemysłowej dzielnicy na północno-zachodnich przedmieściach Brukseli. Molenbeek, od lat stanowi dogodne zaplecze islamskich terrorystów działających w Belgii i we Francji. Pochodzą stamtąd nie tylko Abdelhamid Abaaoud i niektórzy zamachowcy z Paryża, ale także Mehdi Nemmouche, który otworzył ogień w brukselskim muzeum, i Ayoub El Khazzani, który usiłował dokonać zamachu w pociągu Thalys.

W niektórych rejonach tej 100-tysięcznej dzielnicy ponad 80 proc. mieszkańców to ludzie o marokańskich korzeniach. Utrzymuje się tam bardzo wysokie bezrobocie. Jedyne, co kwitnie, to przestępczość – bez trudu można kupić broń albo znaleźć kryjówkę, gdy komuś się powinie noga.

Część zagubionej młodzieży stanowi łatwy łup dla radykalnych salafickich kaznodziejów. – Wielu rodziców i dziadków nie rozumie młodego pokolenia – podkreśla socjolog Marco Martiniello. Różne generacje mają swoje odrębne kody kulturowe i sposoby myślenia, a nawet meczety.

Socjolożka Firouzeh Nahavandi podkreśla, że dżihadystów nie można przypisać do jakiejś szczególnej kategorii społecznej. – Są wśród nich młodzi ludzie z ubogich dzielnic i młodzież z klasy średniej. Oczywiście, więcej jest tych pierwszych, ale to nie stanowi wyróżnika. Większość chodziła do szkoły, ale nie szło im zbyt dobrze. Musieli znosić porażki, a teraz nie mają zajęcia i szukają celu. Są całkowicie odłączeni od rodziny i kraju, w którym mieszkają – mówi.

Eksperci podkreślają też, że często wspólnym doświadczeniem sprzyjającym radykalizacji jest pobyt w więzieniu. Jeśli chodzi o Abdelhamida, to dawni koledzy ze szkoły nie mają o nim dobrego zdania. – Nękał innych uczniów i nauczycieli, wpakował się w kłopoty, bo kradł portfele – wspomina jeden z nich.

20-letni Joseph, Belg nawrócony na islam i mieszkający w Molenbeek, podrzuca inny trop. – Jestem zszokowany tym, co się stało w Paryżu, ale to odbicie sytuacji na Bliskim Wschodzie, gdzie państwa zachodnie dokonują bombardowań i gdzie upchnęły mnóstwo broni. W jaki sposób one się wytłumaczą? – pyta.

Omar Abaaoud nie rozumie, dlaczego jego syn rzucił wszystko i wyjechał do Syrii. Nie może mu też wybaczyć, że wywiózł młodszego brata. – To lepiej, że już nigdy nie zobaczę Abdelhamida – mówi.

Het Laatste Nieuws, Le Soir, La Libre Belgique

Więcej tekstów ze świata w najnowszym numerze FORUM

27.11.2015 Numer 24.2015
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną