Artykuły

Brzydcy i wściekli

„Dzikie historie”: agresja drzemie w każdym z nas

Numer 25.2015
materiały prasowe
Każdy z nas jest tykającą bombą zegarową. Każdemu z nas mogą się przytrafić „Dzikie historie”.
materiały prasowe
materiały prasowe
Dwutygodnik Forum
materiały prasowe

Specjalista od materiałów wybuchowych, kelnerka w zapyziałym przydrożnym zajeździe, pasażerowie samolotu, których łączy znajomość z pewnym niespełnionym muzykiem, kierowcy na drodze donikąd, bogaty synalek lokalnego milionera, panna młoda w najważniejszym dniu swojego życia... Banalni bohaterowie codzienności. Ale nie dla argentyńskiego reżysera Damiána Szifróna, który ich burzliwe losy opowiedział tak, że zamieniły się w ponadczasową opowieść o kondycji współczesnego człowieka. A przede wszystkim o Argentyńczykach, których narodowym sportem – oprócz piłki nożnej, oczywiście – stała się „bronca” (rozpierducha). – Często się skarżą na przemoc, ale sami cały czas po nią sięgają. Mało tego, celebrują ją – mówił tuż po premierze jeden z argentyńskich ekspertów ds. bezpieczeństwa. Bo też przemocy w obrazie Szifróna nie brakuje. Krew leje się często i gęsto.

Bohaterom puszczają nerwy, biorą sprawiedliwość w swoje ręce, niektórzy zamieniają się w prawdziwych demiurgów zemsty. Ku uciesze publiczności rozpoznającej w poszczególnych scenkach samych siebie i absurdy codziennego życia. – To naprawdę barbarzyńskie historie – zachwycali się krytycy filmowi. Szifrón, który nakręcił „Dzikie historie” po długiej, dziewięcioletniej przerwie, poruszył najwyraźniej czułą strunę i trafnie oddał realia życia w kraju, który co kilka lat bankrutuje, gdzie pleni się korupcja, a obywatele są niczym tykające bomby zegarowe. – Każdy może stracić nad sobą kontrolę. Mało tego, często o tym marzymy – mówił w jednym z wywiadów.

Tango z agresją

Bohaterowie „Dzikich historii” szybko znaleźli naśladowców poza ekranem. Wkrótce po premierze w argentyńskiej prasie zaroiło się od mrożących krew w żyłach doniesień w rodzaju: „sąsiad postrzelił z dubeltówki trójkę nastolatków, którzy głośno puszczali muzykę” lub „zaatakował siekierą auto blokujące podjazd”. Podobnych incydentów było na tyle dużo, że wypowiedział się w tej sprawie odtwórca jednej z głównych ról, Ricardo Darín. – Jeśli robimy takie rzeczy, to musi być z nami bardzo źle – ostrzegał aktor. Przyznawał zarazem, że problem dotyczy nie tylko Argentyny, ale również innych krajów, gdzie tempo życia i codzienny stres doprowadzają słabsze jednostki do szaleństwa.

Argentyńska wersja „Upadku” (ze świetną rolą Michaela Douglasa wcielającego się w desperata przemierzającego miasto i wymierzającego sprawiedliwość wszystkim, którzy stanęli na jego drodze) pełna jest błyskotliwych dialogów i czarnego humoru, który czasami, niestety, ginie w tłumaczeniu. – Powaga i patos kryją w sobie oszustwo. Jest w nich coś dziwnego. A humor jest obecny wszędzie, nawet w tragedii – tłumaczy reżyser. I dodaje, że lubi robić filmy dla zwykłych ludzi. By mogli się pośmiać, choćby przez łzy.

Szifrón jest w Argentynie znany głównie z seriali telewizyjnych. Miłość do kina zaszczepił mu ojciec, Bernardo, który zmarł na krótko przed premierą „Dzikich historii” (zdążył tylko obejrzeć oficjalny trailer). Zabierał syna do kina od najmłodszych lat. Jak wspomina Szifrón, pewnego dnia ojciec przekupił biletera, żeby wpuścił go na pierwszego „Terminatora”, który był dozwolony od 18 lat. Damián miał wówczas o połowę mniej. –  Ojciec miał ośmiomilimetrową kamerę i nagrywał nas w codziennych sytuacjach, przez co wspomnienia z dzieciństwa zlewają mi się często ze scenami z jego filmów. Pewnego dnia posadził mnie na kucyku i nakręcił parę scenek, pod które podłożył muzykę z „Dobrego, złego i brzydkiego”. Miał hopla na punkcie nie tylko kina, ale i muzyki filmowej – opowiada Szifrón.

Gdy po raz pierwszy obejrzał „Ojca chrzestnego”, dialogi znał już na pamięć, bo ojciec – wielki fan tego filmu – zdążył go już opowiedzieć synowi kilka razy. Szifrón ukończył szkołę technik audiowizualnych w Buenos Aires, potem się zajął produkcjami telewizyjnymi, a w końcu kinem. Był i jest outsiderem, niemieszczącym się w głównym nurcie. Do dziś nieufnie traktuje krytyków i tzw. kino artystyczne. – Nie wierzę krytykom, gdy mówią, że kino powinno być takie czy inne. Najważniejszy jest dialog z widzem. Możecie to sobie nazywać kinem głównego nurtu, czemu nie? Chcę robić dobre filmy, bo wiem, że wybierze się na nie dużo ludzi – deklaruje.

Pomysły łowię w wannie

Swoje niesamowite pomysły czerpie ze snów, które zapisuje, a czasami nawet budzi się w środku nocy i nagrywa na dyktafonie. Są to na ogół przetworzone przez podświadomość wydarzenia, których był świadkiem podczas podróży. Scenariusze uwielbia pisać w wannie. W tym celu znajoma kupiła mu specjalny długopis (pisze zawsze ręcznie) dla astronautów, który działa w dowolnej pozycji. Reżyser twierdzi, że woda dobrze mu się kojarzy i czuje się w niej bezpiecznie.

Jego scenariusze są krótkie, chętniej operuje obrazem niż słowem. Dlatego niektórzy porównują go z Hitchcockiem, choć on sam przyznaje się do inspiracji filmami Pedra Almodóvara (który był zresztą producentem „Dzikich historii”) i Quentina Tarantino. Argentyński reżyser zapewnia, że nie grozi mu twórcza niemoc. – Uwielbiam białą kartkę przed sobą, bo to początek nowej przygody – mówi.

Clarín, El País

Zdjęcia użyte w tekście to kadry pochodzące z filmu „Dzikie historie”

***

Film „Dzikie Historie” do kupienia z następnym numerem FORUM.

***

Film, który podbił świat

„Dzikie historie” Damiána Szifróna to największy przebój argentyńskiego kina. Film w pierwszych miesiącach od premiery obejrzały prawie cztery miliony Argentyńczyków. Sześć nowelek, świetnie zagranych i zmontowanych, podbiło świat. Obraz walczył o Złotą Palmę w Cannes, był też argentyńskim kandydatem do Oscara w kategorii filmu obcojęzycznego i zwycięzcą wielu międzynarodowych konkursów (m.in. w San Sebastián i w São Paulo).

„Dzikie historie” pokazano w 80 krajach. Najwięcej kontrowersji wzbudziła premiera brytyjska, kilka dni po tragedii samolotu linii Germanwings, którego pilot rozbił maszynę o zbocze Alp 24 marca 2015 r. W związku z podobieństwem tego tragicznego zdarzenia do jednej z historii opowiedzianych w filmie projekcja stanęła pod znakiem zapytania. Ostatecznie pokaz odbył się zgodnie z planem. Przed seansem dystrybutor powiadomił widownię, że obraz zawiera drastyczne sceny i jeśli ktoś poczuje się dotknięty, otrzyma zwrot ceny biletu.

11.12.2015 Numer 25.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną