Dan Price zaszokował świat, podnosząc pensje swoim pracownikom i obcinając drastycznie własne wynagrodzenie. Teraz walczy o to, by nie pójść z torbami.
Poniedziałkowy poranek w deszczowym Seattle. W sali konferencyjnej biurowca zasiadło kilkadziesiąt osób. Jakaś kobieta pisze na białej tablicy, inni siorbią kawę. Zegar tyka, dopiero co minęła ósma. Zaraz rozpocznie się spotkanie szefów działów w firmie obsługującej karty kredytowe. Sala tonie w szarościach. Jakiś spóźnialski wślizguje się ukradkiem i zajmuje wolne miejsce. Ma niechlujne włosy, dżinsy i tenisówki. Wygląda jak ktoś z personelu sprzątającego.
08.01.2016
Numer 01.2016