Artykuły

Buszująca w buszu

Jak się żyje z surwiwalu

Numer 05.2016
Bear Grylls mówi, że Hine jest twardsza niż 99 procent mężczyzn. Bear Grylls mówi, że Hine jest twardsza niż 99 procent mężczyzn. materiały prasowe
Jak rozpalić ognisko tamponem i upolować robaka na obiad? Megan Hine, telewizyjna ekspertka od surwiwalu, nie takie rzeczy już robiła w godzinach pracy.

Żaden szmer nie zdradził, że skrada się lew. Te zwierzęta potrafią miękko i bezgłośnie podejść do ofiary. Ale i tak ze snu wyrwał mnie potężny zastrzyk adrenaliny. Byliśmy wówczas na wyprawie surwiwalowej w Namibii, spaliśmy pod otwartym niebem, często zdarzało mi się budzić nagle w nocy. Podniosłam głowę, żeby zobaczyć, co uruchomiło mój pierwotny instynkt przetrwania, i tuż za kręgiem światła z ogniska ujrzałam potężnego samca. Przyczaił się 50 metrów od miejsca, gdzie leżeliśmy. Przez sekundę zamarłam w bezruchu... – opowiada Megan Hine.

Ryzyko to mój zawód

Nie po raz pierwszy zetknęła się z groźnym obliczem dzikiej przyrody. Ojciec brytyjskiej podróżniczki był geologiem, więc wakacje spędzała na wędrówkach z plecakiem i na górskich wspinaczkach. Później zainteresowała się bushcraftingiem, czyli sztuką życia w warunkach naturalnych. Przez pół roku mieszkała w parku narodowym Lake District w Wielkiej Brytanii we własnoręcznie zbudowanym szałasie. Jadła tylko to, co złowiła, i w każdy weekend prowadziła kursy dla turystów pragnących doświadczyć życia na łonie przyrody.

– W szałasie było ciemno, ciepło i sucho. Kiedy każdego ranka budziłam się o wschodzie słońca, czułam się niesamowicie spełniona. Dopiero gdy zimą wróciłam do cywilizacji, zorientowałam się, jak bardzo śmierdzę. Jeszcze kilkaset lat temu uprawialiśmy bardzo prymitywne rolnictwo. Przeszliśmy długą drogę, ale nie wyewoluowaliśmy jeszcze na tyle, żeby się dopasować do życia na współczesną modłę z tymi wszystkimi obciążeniami i stresami. Poza tym staramy się wyeliminować z życia dzieci wszelkie zagrożenia, ale wiąże się z tym pewien koszt. Jak mają zrozumieć, czym jest ryzyko, jeśli nie pozwalamy im na eksperymenty? – pyta.

Ryzyko to jej zawód. Odkąd w 2007 r. załapała się do ekipy programu Beara Gryllsa „Szkoła przetrwania” jako konsultantka ds. surwiwalu i zabezpieczeń linowych, stale pracuje przy różnych programach dla Discovery, National Geographic i innych stacji telewizyjnych z całego świata. Poza tym prowadzi ekspedycje dla bogatych klientów z dużą wyobraźnią. Potrafi się wspinać, umie rozpalić ognisko tamponem i wie, które robaki są jadalne. – Kontaktują się ze mną ludzie z szalonymi pomysłami, a ja je urzeczywistniam. Żyję w drodze, i to nie jest metafora. Jednego dnia nocuję na zaśnieżonym górskim szczycie, a drugiego zrzucają mnie w głębi dżungli – opowiada.

Przeprowadziła już bezpiecznie niejedną ekipę telewizyjną oraz niedoświadczonych uczestników programu przez wielotygodniowe wyprawy w dżungli i na pustyni, mając tylko maczetę oraz dobrze wyposażoną apteczkę. – To prawdziwy test umiejętności. Żeby się zatroszczyć o innych, kiedy np. brakuje jedzenia, trzeba być naprawdę twardym psychicznie. Nie można ani na chwilę zwątpić w siebie, bo od tego może zależeć życie wielu ludzi. Kiedy zaczyna brakować energii, a wszyscy wokół słabną, to trzeba mieć dużo siły woli, żeby wyjść na polowanie i zapewnić innym bezpieczeństwo. Uwielbiam to robić. Przyroda to nie jest dla mnie hobby, to całe życie – deklaruje.

Tamtej nocy, kiedy tuż za kręgiem ogniska wypatrzyła głodnego lwa, prowadziła właśnie ekspedycję szwajcarskiej telewizji. Hine została wywieziona razem z jednym uczestnikiem show na górę Brandberg wyrastającą na północno-zachodnim krańcu pustyni Namib i pozostawiono ich tam samych. Gdy okrążyły ich lwy, nie mogli liczyć na pomoc. – Czułam się, jakbym działała na autopilocie i obserwowała samą siebie z góry – opowiada. Szybko obudziła uczestnika programu i wskazała lwa. W tym momencie z ciemności wyłoniły się jeszcze dwa drapieżniki i zaczęły krążyć wokół ogniska. Hines z towarzyszem usiedli oparci plecami. W walce nie mieliby szans.

– Lwy to wielkie i silne zwierzęta. W blasku ogniska widziałam, jak przy każdym kroku pod skórą napinają się ich muskuły. Mocno chwyciłam nóż, myśląc, że jeśli mam zginąć, to w walce. Uratował nas ogień. Za każdym razem gdy ognisko dogasało, dorzucaliśmy chrustu i lwy się oddalały. Po wschodzie słońca niechętnie wróciły do legowiska. Serce waliło mi w piersi jak oszalałe. Byłam przeszczęśliwa i skrajnie wyczerpana – wspomina.

Bear Grylls mówi, że Hine jest twardsza niż 99 procent mężczyzn. Poznali się w 2007 r. i chociaż od tamtej pory była przewodniczką wielu ekspedycji, zawsze wraca do jego programów. Jej zadanie polega na sprawdzaniu wykonalności popisów kaskaderskich Gryllsa. To oznacza, że musi np. wygonić węże z jaskini, gdzie ma wejść Grylls, albo sprawdzić, czy skały, po których prezenter chce zjechać na linie, wytrzymają ciężar człowieka.

Bieg po życie

Pewnego razu była z dwoma uczestnikami programu surwiwalowego i kamerzystą w tajskiej dżungli. Od ponad miesiąca nie jedli porządnego posiłku i Hine wypatrywała pod nogami mrówek albo smacznych małych żabek, gdy nagle trafili na pole maku opiumowego. Po sekundzie zauważyli ich strażnicy z kałaszami i rzucili się w pogoń. Gdyby gangsterów złapała policja, to zastrzeliłaby ich na miejscu, więc chcieli wyeliminować świadków. Hine poprowadziła ekipę biegiem przez dżunglę. – Dobrze, że strażnicy nie byli miejscowi i nie znali terenu. Gdybyśmy byli na ich podwórku, to już byłoby po nas. Myślałam tylko o kolejnych stu metrach. Po dżungli źle się biega, wszystko chce człowieka zabić. Dopiero po godzinie przestaliśmy słyszeć pogoń, ale uciekaliśmy dalej. Byłam głodna, brudna i czułam, że jestem daleko od domu. Ale żyłam. To było fantastyczne uczucie.

The Guardian, Stylist UK

***

Sztuka przetrwania w dziczy

Wymyśl plan

W sytuacji awaryjnej pierwsze 24–36 godzin to okres, kiedy masz najwięcej energii, by znaleźć jedzenie, wodę i schronienie. Wykorzystaj je mądrze. Znajdź wyraźny cel: punkt, dokąd trzeba dojść, albo sposób na wezwanie ratowników. Zrób coś, by być widocznym z powietrza. Jeśli to bezpieczne, rozpal ognisko albo narysuj duży znak na piasku. Zbierz w tym samym czasie jak najwięcej jedzenia i wody.

Rozpal ogień

Jedynym sposobem rozpalenia ogniska może być tarcie. Pocierając patykiem o miękkie drewno, można wytworzyć dość ciepła, by zajęły się płomieniem łatwopalne materiały: liście, kora, trawa. Co to znaczy „miękkie drewno”? Przesuń po nim paznokciem. Jeśli został ślad, to się nadaje.

Zagotuj wodę

Większość bakterii i wirusów przestaje być groźna po podgrzaniu do 69 st. C. To temperatura, w której pojawia się para. Gdy woda zaczyna wrzeć, można ją zdjąć z ognia. Powinna się nadawać do picia. Na większych wysokościach panuje niższe ciśnienie, więc woda gotuje się w niższej temperaturze. Ale nawet na Evereście wrze przy 72 stopniach.

Znajdź schronienie

Nie trać energii na budowanie schronienia, jeśli nie planujesz zatrzymać się na dłużej. Jeśli to możliwe, wykorzystaj naturalne osłony, takie jak obniżenia gruntu, przechylone do ziemi drzewa lub jaskinie.

04.03.2016 Numer 05.2016
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną