Zostawiają dzieci w dżungli, okadzają gości eukaliptusowym dymem, a na złych ludzi nasyłają wiedźmina. Porad szukają u przodków. Aborygeni Kuku Yalanji nadal się rządzą własnymi prawami.
Mieszkamy w pięknej okolicy. W naszym języku ziemie, które do nas należą, nazywamy Bubu, ojczyzną. Ona należy do nas, a my do niej. I tak od tysięcy lat – mówi Roy Gibson, szef wspólnoty plemiennej Kuku Yalanji w miasteczku Mossman w stanie Queensland w Australii. Roy liznął nieco innego życia – uczył się w szkole średniej. Ostatecznie jej nie ukończył, pracował na plantacjach trzciny cukrowej, należących do rodziny miejscowych farmerów.
04.03.2016
Numer 05.2016