Artykuły

Wyspa Buddy

Sri Lanka znów wabi turystów

Numer 05.2016
Świątynia Zęba w Kandy z XVIII w. Relikwia Buddy jest bezcennym skarbem. Świątynia Zęba w Kandy z XVIII w. Relikwia Buddy jest bezcennym skarbem. EAST NEWS
Sri Lanka bywa nazywana łzą z policzka Indii. Dziś jednak ta wyspa na Oceanie Indyjskim jest raczej w radosnym nastroju. Odkąd w 2009 r. zakończyła się wojna domowa, ten kraj pełen cennych zabytków i cudów natury otwiera się na turystykę.
MCT
Posągi Buddy w Dambulli. W tutejszych grotach ukrywał się przed Tamilami król Walagamba (I w. p.n.e.).Alamy/BEW Posągi Buddy w Dambulli. W tutejszych grotach ukrywał się przed Tamilami król Walagamba (I w. p.n.e.).
Lwia Skała w Sigirijii – forteca i pałac króla Kasjapy z V w.Alamy/BEW Lwia Skała w Sigirijii – forteca i pałac króla Kasjapy z V w.
Hinduistyczna świątynia Koneswaram w Trikunamamalai.Alamy/BEW Hinduistyczna świątynia Koneswaram w Trikunamamalai.
Herbaciane żniwa na południu kraju.Alamy/BEW Herbaciane żniwa na południu kraju.

Łyk zmrożonego piwa imbirowego przynosi ulgę, gdy z nieba leje się żar. Podobnie jak lekki ożywczy wietrzyk, który wpada do chatki z drewnianych bali, niosąc zapach curry i innych orientalnych przypraw hojnie używanych w bufecie. Sztuczny staw pokryty liliami wodnymi i kwiatami lotosu, w których żyją ryby, żaby i nieszkodliwe węże, wzmacnia uczucie spokoju. Kilkadziesiąt metrów stąd, za ścianą zielonej roślinności, rozciągają się piękne plaże nad Oceanem Indyjskim.

Ośrodek turystyczny Jungle Beach w Kumpurupiddi w północno-wschodniej części Sri Lanki jest doskonałym miejscem na relaks. Cudowne otoczenie przynosi wypoczywającym nieziemski spokój. A przecież jeszcze pięć, sześć lat temu istnienie luksusowego hotelu w tym miejscu byłoby nie do pomyślenia.

W ostatnim czasie ten region świata przeżył dwie wielkie tragedie. Jedna z nich nastąpiła 26 grudnia 2004 r., kiedy potężne tsunami zniszczyło wschodnie wybrzeża Sri Lanki, pozbawiając życia 38 tys. osób. O ile wyspiarzom udało się szybko usunąć większość śladów katastrofy, to poradzenie sobie z drugim wielkim dramatem zajęło im całe dziesięciolecia. Od lat 70. duża część Sri Lanki była strefą wojny, którą wydały władzom Tamilskie Tygrysy. Ta separatystyczna organizacja dążyła do utworzenia na części wyspy niepodległego państwa tamilskiego. Zanim w 2009 r. siły rządowe odzyskały pełną kontrolę nad północną częścią kraju i wyeliminowały przywódcę rebelii, krwawy konflikt przyniósł 100 tys. zabitych (komisja ONZ stwierdziła, że szczególnie w ostatnim okresie wojny doszło do zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkości). Przez ostatnie lata Sri Lanka cieszy się jednak odzyskanym spokojem, żywiąc nadzieję, że raz na zawsze udało się skończyć z demonami wojny (w zeszłym roku nowe władze lankijskie zapowiedziały pełną współpracę z ONZ w celu osądzenia zbrodni wojennych). Cała wyspa otwiera się też obecnie na zwiedzających.

Zanim wyruszymy na północno-wschodnią części wyspy, by odkrywać rajskie plaże, warto zwiedzić centralne obszary kraju. Bo to właśnie tam znaleźć można wiele skarbów historii i kultury, takich jak Świątynia Zęba w Kandy. Za jej białymi murami kobiety ubrane w kolorowe sari i mężczyźni w białych koszulach zbierają się wokół fontanny z basenem, aby opłukać ręce i nogi albo schłodzić owoce i kwiaty lotosu, które zostaną złożone w ofierze. W łagodnym złotym blasku zachodzącego słońca ta scena wygląda niezwykle urokliwie. Wierni chętnie przychodzą modlić się i medytować w tej świątyni, gdzie w złotym relikwiarzu przechowują się bezcenny skarb: ząb Buddy.

Buddyści stanowią 72 proc. mieszkańców Sri Lanki, a ich najświętsza relikwia jest symbolem wielowiekowego religijnego i cywilizacyjnego dziedzictwa.

Buddyzm przywędrował na wyspę z Indii ponad dwa tysiące lat temu, zanim jeszcze na subkontynencie rozpowszechnił się hinduizm, a jego liczne bóstwa przyćmiły nauczanie Buddy.

Kandy było przez całe stulecia stolicą kraju – zresztą do dzisiaj świątynia jest połączona z dawnym pałacem królewskim. Nawet obecnie, gdy Sri Lanka jest oficjalnie Demokratyczno-Socjalistyczną Republiką, kraj ten pozostaje głęboko przywiązany do swojej wiary, co dominujący na wyspie Syngalezi demonstrują na każdym kroku. Współistnienie religii wydaje się jednak harmonijne, a przy jednej ulicy można spotkać obok siebie świątynię buddyjską, hinduistyczną, meczet i kościół (z punktu widzenia turystów to prawda, ale w kraju istnieją nacjonalistyczne bojówki BBS – „buddyjska siła” – które organizują akcje przeciwko muzułmańskim i chrześcijańskim mniejszościom religijnym).

Rośliny na wszystko

Nie mniej symptomatyczny jest syngaleski patriotyzm. Charakterystyczne flagi ze złotym lwem trzymającym miecz powiewają wszędzie na ulicach, domach, a nawet sklepach i straganach (oznaki patriotyzmu są również symptomatyczne w kontekście niedawno zakończonej wojny domowej).

Lankijczycy są dumni jednak nie tylko ze swojej historii. Wszędzie na poboczach dróg, którymi już od 6.30 rano maszerują do szkoły dzieci i młodzież w nieskazitelnie białych mundurkach, stoją liczne stragany oferujące skondensowane bogactwo tutejszej przyrody. Znajdziemy na nich owoce mango, papai, chlebowce, żółte, zielone i czerwone banany, różne rodzaje orzechów kokosowych, które nacina się, aby sączyć mleko przez słomkę…

Zresztą to właśnie te bogactwa od wieków przyciągały na wyspę arabskich handlarzy, a potem portugalskich, holenderskich i wreszcie brytyjskich kolonizatorów (Portugalczykom i Holendrom zależało przede wszystkim na opanowaniu głównego handlu przyprawami – zwłaszcza cynamonem; dopiero Brytyjczycy odkryli, że panują tu świetne warunki do uprawy herbaty, kawy i kauczuku). Każda roślina wydaje się tutaj „przydatna” albo dlatego, że jest pyszna i pachnąca, albo z uwagi na swoje właściwości lecznicze. Żółte i czerwone ananasy są nie tylko smakowite, ale też dobrze działają na trawienie i na krążenie. Cynamon jest nie tylko cenioną przyprawą, bo olej pozyskiwany z tej rośliny łagodzi bóle zębów i uszu. Trawa cytrynowa połączona w balsamie z kardamonem i goździkami odstrasza komary, a poza tym zwalcza bóle zatok i astmę. W przypadku oparzeń słonecznych dobrze jest obciąć liść aloesu i położyć go na spieczonej skórze, a jego sok bogaty w witaminę E szybko przyniesie ulgę. Nie mówiąc już o kokosach, które mają na Sri Lance chyba milion zastosowań. Przyrządza się z nich desery, napoje, olej i alkohol. Łupiny orzechów służą do robienia naczyń, a włókno kokosowe znajduje zastosowanie przy produkcji lin, mat, pędzli czy szczotek.

W tej części wyspy dżungla w dużej mierze zanikła. Pozostały po niej tylko skrawki lasu, które nie mają nic wspólnego z zielonym piekłem, jakie niegdyś otaczało Kandy i pochłaniało źle przygotowane europejskie armie wyruszające na podbój tej starożytnej stolicy. Jednak nawet dzisiaj, choć zasięg naturalnych siedlisk jest ograniczony, lokalna fauna jest wciąż bogata i zróżnicowana. Trzeba tylko mieć bystre oko, aby dostrzec kameleona czającego się na ścianie albo skrytą mangustę wyłaniającą się z pasa roślinności wzdłuż rzeki.

Mimo wszystko lepszym sposobem obserwacji zwierząt są odwiedziny w jednym z parków narodowych. Jadąc drogą na wschód, należy koniecznie zatrzymać się w Habaranie. Oprócz tradycyjnych przejażdżek na słoniach park ten ma w ofercie również safari w samochodach terenowych.

Trzeba zachować czujność, bo nawet ogromne dzikie słonie z rezerwatu okazują się nieśmiałe i trudne do wykrycia w gęstej tropikalnej roślinności. Łatwo jest za to dostrzec i sfotografować warany oraz makaki. Zwierzęta te są wszędobylskie i spotyka się je nawet w pobliżu uczęszczanych zabytków oraz w miejskich parkach. Na małpy lepiej uważać, bo znane są z tego, że kradną ludziom jedzenie, rzeczy osobiste, a nawet aparaty fotograficzne.

Odcienie zieleni

Podróżując na południe od Kandy, możemy obserwować bardziej pagórkowaty krajobraz, w którym na równinnych obszarach wyłaniają się strome wzgórza pokryte gęstą roślinnością w wielu odcieniach zieleni. To właśnie w tym regionie Brytyjczycy – przeważnie Szkoci – postanowili w połowie XIX wieku sadzić krzewy herbaciane w miejsce plantacji kawy, rośliny masowo niszczonej wówczas przez grzyby.

Wtedy właśnie narodziło się sławetne zamiłowanie Wyspiarzy do picia herbaty (może trudno w to uwierzyć, ale wcześniej Brytyjczycy byli wielkimi smakoszami kawy).

Po półtorej stulecia sadzonki krzewów herbacianych wciąż porastają długie zbocza. Tamilskie kobiety wyłaniają się z tej bujnej ciemnozielonej gęstwiny. Krzyczą coś do siebie i żartują. To właśnie one zajmują się zbieraniem liści, które wrzucają do worka zarzuconego na plecy i umocowanego do opaski na czole. Te wieśniaczki są potomkami setek tysięcy robotnic, które Brytyjczycy ściągnęli tu z południowych Indii. Tutaj, na plantacji Mackwoods, pracuje prawie 700 zbieraczek.

– Na tej plantacji rośnie tylko jeden gatunek krzewu herbacianego, z którego produkujemy kilkanaście rodzajów herbat. Wszystko zależy od jakości liści i sposobu ich obróbki: zależnie od metody suszenia i czasu fermentacji uzyskujemy herbatę czarną, zieloną, białą albo Orange Pekoe – wyjaśnia Neeta Martentyn, kierowniczka działu sprzedaży. Wchodzimy do budynku fabrycznego, który stoi pośród krzewów w samym sercu plantacji. Można się tam poczuć jak we wnętrzu gigantycznego pudełka herbaty: gości otacza niesłychane bogactwo herbacianych aromatów.

Najwyższy Budda

Bardziej na północ, w „kulturalnym zagłębiu” w samym sercu kraju, warto również zobaczyć Złotą Świątynię. W tej budowli sakralnej w Dambulli można oglądać największy posąg siedzącego Buddy na świecie, wysoki na 30 metrów. Ten obiekt otwarty w 2001 r. może się wydawać nieco kiczowaty jak na zachodnie standardy, jednak w pobliżu znajduje się również kompleks wspaniałych jaskiń mających bardzo długą historię. Sięga ona I w. p.n.e., kiedy to król Walagamba został obalony przez armię Tamilów.

Władca uciekł i znalazł schronienie u buddyjskich mnichów żyjących w tym górzystym regionie. Walagamba przez 14 lat ukrywał się w tutejszych chłodnych i bezpiecznych grotach. Przy pomocy mnichów i wiernych poddanych odbudował armię i odzyskał tron. Aby podziękować mnichom i Buddzie za pomoc i schronienie, kazał wymalować i wyrzeźbić posągi Buddy oraz sceny z jego życia w labiryncie jaskiń. Jego następcy kontynuowali to dzieło w ciągu następnych stuleci, dzięki czemu kompleks liczy dziś ponad 150 rzeźb i obrazów.

Innym prastarym zabytkiem jest Lwia Skała w Sigiriji. Jest to forteca zbudowana w V w. n.e. wokół wysokiej skały przez króla Kasjapę. Ten żądny władzy ojcobójca, zamordowany zresztą potem przez własnego brata, był władcą okrutnym, lecz przy tym wyrafinowanym. Na szczycie wysokiej skały z figurą olbrzymiego lwa kazał urządzić pałac z ogrodami i basenami. Na jednej ze ścian, wspiąwszy się po wysokich krętych schodach, można oglądać nie tylko wspaniałą panoramę okolicy, ale także prastare freski nagich kobiet. Przedstawiają one 20 zmysłowych dziewczyn z odsłoniętymi piersiami, które namalowano dla Kasjapy słynącego z zamiłowania do kobiecego towarzystwa.

Po takich estetycznych doznaniach przyjemnie jest udać się na północno-wschodnie wybrzeże wyspy, do Trikunamalaji. Piaszczyste, wciąż jeszcze niezbyt zatłoczone plaże są tutaj piękniejsze niż te w południowej i zachodniej części wyspy. Miłośnicy nurkowania też znajdą tu coś dla siebie na tętniącej życiem rafie koralowej.

Choć od czasu, gdy w tej części wyspy zapanował pokój, w ministerstwie turystyki złożono już setki wniosków o pozwolenie na budowę hoteli, ten nadmorski raj nadal pozostaje mało zagospodarowany. Rząd postanowił bowiem wysoko zawiesić poprzeczkę, a ewentualni inwestorzy muszą spełnić wyśrubowane normy. Otwarty w czerwcu 2012 roku kompleks Jungle Beach był pierwszym ośrodkiem turystycznym otwartym po wojnie domowej w tym dystrykcie.

Na brzegu Oceanu Indyjskiego małe żółte kraby szybciutko zmykają przed nielicznymi spacerowiczami. Późnym popołudniem setki ważek wirują w gęstej roślinności, która porasta złoty brzeg. Słońce szybko zniża się nad horyzontem. Temperatura wody jest idealna, aby się odświeżyć po długiej podróży w spokojnych morskich wodach. Przy brzegu rybacy wsiadają na łodzie, szykując się do połowów przy świetle latarni w tę cichą i przyjemną syngaleską noc.

na podst. Le Figaro

04.03.2016 Numer 05.2016
Więcej na ten temat
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną