Procedura jest prosta: pierwszy strzał w wodę, drugi – w nogi. Łowcy somalijskich piratów boją się tylko nudy. A ta ostatnio coraz częściej zagląda im w oczy.
Stojąc na mostku niewielkiej łodzi pod banderą Dżibuti, David, Deon, Lee i Sam snują barwne opowieści. Wspominają lata wojaczki i rejsy po morzach. Wymieniają się adresami najlepszych burdeli w Belize i dyskretnych barów w Lagos, w których spotykają się najemnicy. Jeden z nich z rozrzewnieniem wspomina swojego starego kapitana. – To był naprawdę twardy skurczybyk, który od rana do nocy nie brał do ust nic oprócz whisky – opowiada.
27.04.2016
Numer 09.2016