Artykuły

Sodomy tu nie będzie

Geje bez Rabatu

Numer 12.2016
Gitarzysta zespołu Placebo, Stefan Olsdal, wystąpił podczas koncertu w Rabacie z przekreślonym numerem 489 na piersi. Ten artykuł kodeksu karnego głosi, że homoseksualizm jest zagrożony w Maroku karą do trzech lat więzienia. Gitarzysta zespołu Placebo, Stefan Olsdal, wystąpił podczas koncertu w Rabacie z przekreślonym numerem 489 na piersi. Ten artykuł kodeksu karnego głosi, że homoseksualizm jest zagrożony w Maroku karą do trzech lat więzienia. AFP / EAST NEWS
Kiedy w Maroku władzę objął młody król Mohamed VI, wielu gejów liczyło na dobrą zmianę. Pomylili się – i to srogo.
MCT
Sąsiedzi dwóch mężczyzn zaatakowanych za homoseksualizm demonstrują w obronie sprawców linczu przed sądem w Beni Mellal.AFP/EAST NEWS Sąsiedzi dwóch mężczyzn zaatakowanych za homoseksualizm demonstrują w obronie sprawców linczu przed sądem w Beni Mellal.

Wpadli do mieszkania i nakryli ich w łóżku. Nie skończyło się tylko na pobiciu. Aby jeszcze bardziej ich upokorzyć, sfilmowali tę scenę i wrzucili nagranie do sieci. Na zdjęciach widać dwóch zupełnie nagich chłopaków, którym napastnicy spuszczają lanie, grożąc przy tym nożem.

Ten filmik podbił internet w Maroku. Nagranie udostępniały tysiące użytkowników sieci. Kilka dni po tych wydarzeniach sąd w Beni Mellal skazał najbardziej agresywnego uczestnika napaści na miesiąc więzienia – za posiadanie broni. Natomiast pobitym chłopakom wlepiono cztery miesiące odsiadki za homoseksualizm.

To nie był żaden wyjątek. Tak wygląda brutalna rzeczywistość życia gejów w Maroko – podkreślają obrońcy praw człowieka. Północnoafrykański kraj coraz szybciej powraca do konserwatywnych, patriarchalnych i religijnych wartości.

Ciota dostanie nauczkę

W zeszłym roku do podobnego zdarzenia doszło w Fezie. 29 czerwca wieczorem młody mężczyzna imieniem Iman został pobity, powalony na ziemię i skopany na reprezentacyjnej alei miasta przez grupę mężczyzn, którzy podejrzewali go o homoseksualizm. – Do linczu przyłączyły się dziesiątki przechodniów. Ludzie podjudzali się nawzajem jak zwierzęta i rzucili się na ofiarę, bijąc ją po głowie – opowiada młody aktywista organizacji obrońców praw człowieka.

– Ta horda dokonała na moim siostrzeńcu samosądu – mówi z rozpaczą ciotka pobitego chłopaka. – Uznali, że Iman jest przebrany za kobietę i to wywołało ich wściekłość – skarży się. Choć nosi czarną, konserwatywną abaję i islamską chustę, to podczas rozmowy w zatłoczonej kawiarni głośno potępia samozwańczych obrońców wiary i moralności.

Natomiast Iman w ogóle nie chce o tym gadać. Po pobiciu wyjechał z miasta, uciekając od rodziców, którzy odwrócili się od niego, i od własnych braci grożących, że „ciota” dostanie od nich nauczkę. Chciał też ukryć się przed swoimi oprawcami, którym nie spadł włos z głowy. Choć na nagraniach widać twarze napastników, to tylko dwóch z nich postawiono przed sądem, by wymierzyć im symboliczne kary. Po ogłoszeniu wyroku obaj wyszli na wolność.

Chłopak został skopany na głównej alei miasta. Do linczu przyłączyły się dziesiątki przechodniów

Wielu Marokańczyków pytanych o tę bulwersującą sprawę znajduje uzasadnienie dla ślepej przemocy. Słyszymy od nich, że Fez, historyczna stolica Maroka, jest bardzo konserwatywnym miastem, a do napaści doszło w samym środku świętego miesiąca ramadanu. Poza tym Iman sam był sobie winien: chłopak wręcz prosił się o nieszczęście, przebierając się za kobietę i eksponując w miejscach publicznych swoją orientację.

Takie oceny nie dziwią. W sondażu przeprowadzonym na zlecenie tygodnika „Tel Quel” aż 83 proc. ankietowanych wypowiedziało się przeciwko tolerancji wobec homoseksualistów.

Zachodnia miękkość

Na tle tej ogólnej niechęci wobec gejów zdarzają się jednak wyjątki. Abdelhak Serhane opisuje w jednej ze swoich powieści praktykę znaną ze szkół koranicznych, gdzie chłopcy muszą spełniać wszelkie – w tym seksualne – zachcianki swojego mistrza. Na tego rodzaju praktyki zwykło się przymykać oczy, gdy są uprawiane dyskretnie przez duchownych. Na podobnej zasadzie nikogo nie kolą w oczy wytworne lokale „gay friendly” w obleganym przez turystów Marrakeszu.

– W świecie arabsko-muzułmańskim homoseksualizm zajmuje ważne miejsce, czego świadectwem jest nasza literatura – zauważa Abdessamad Dialmy, przytaczając jako przykłady dzieła al-Dżahiza (arabskiego uczonego z VIII-IX w.) oraz „Księgę tysiąca i jednej nocy” w jej oryginalnej wersji. Dialmy jest socjologiem, który od dawna bada marokańską obyczajowość. Zwraca uwagę na bogaty zasób słownictwa związanego z homoseksualnym współżyciem. – Należy odróżnić „zemela” czy też „hasasa”, jak określa się biernego homoseksualistę, od „luata”, który jest stroną aktywną i bywa postrzegany jako ktoś w dwójnasób męski. Po co byłoby nam tyle różnych określeń, gdyby ta kwestia nie miała znaczenia? – pyta z rozbawieniem naukowiec.

Jednocześnie Dialmy przyznaje, że patriarchalizm jest mocno zakorzeniony w zbiorowej psyche Marokańczyków. W sytuacji, gdy tradycyjne wartości są w odwrocie pod naporem zachodniej kultury, ich obrońcy promują tym twardsze wzorce męskości. A dla prawdziwej męskości największym zagrożeniem są ich zdaniem geje.

To się leczy!

Jest już ciemna noc, kiedy Marwan i Ajmen podejmują nas w małym ogródku przy jednym z domów w stolicy kraju, Rabacie. Ci dwaj młodzi mężczyźni, aktywiści gejowskiej organizacji Aswat, nie występują z otwartą przyłbicą. Dla własnego bezpieczeństwa, ale też dla dobra sprawy, wolą zachować dyskrecję. A i tak najedli się strachu, gdy ich działalność została dość szczegółowo opisana w prorządowym portalu. – To właściwie nie był artykuł prasowy, tylko mający nas zastraszyć przedruk kwitów z MSW – mówi Ajmen. W raporcie ujawniono prawdziwe nazwisko jego partnera. W rezultacie Marwan stracił pracę i musiał na jakiś czas wyjechać za granicę. Bał się, że go aresztują.

W ślad za publikacją policja zaczęła nachodzić członków organizacji w domach. Funkcjonariusze nie demaskowali gejowskich aktywistów przed ich rodzinami, ale próbowali ich zastraszać. – Na całe szczęście niczego nie powiedzieli moim rodzicom. W dniu, w którym moja rodzina się dowie, stracę ją na zawsze – mówi Ajmen. Przytacza smutną historię jednego ze swoich znajomych – 17-latka, którego ojciec pobił i wyrzucił z domu, bo jego zdaniem chłopak był „zniewieściały”.

Amina Maelainine, posłanka współrządzącej islamistycznej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, przyjmuje dziennikarzy w saloniku w siedzibie parlamentu. Ta członkini parlamentarnej Komisji Praw Człowieka przekonuje nas z uśmiechem na ustach, że prawa obyczajowe w Maroku podlegają ewolucji „zgodnie z Koranem”. – Na przykład poligamia jest dozwolona w prawie islamskim, więc jej nie zakazujemy, ale jednocześnie istnieją takie obostrzenia, że jest to zjawisko niezwykle rzadkie – cieszy się konserwatywna posłanka.

Sytuacja lesbijek jest jeszcze gorsza niż gejów. Jako obywatelki i kobiety są nikim

Kiedy jednak pada pytanie o homoseksualizm, cała jej łagodność pryska w mgnieniu oka. – To obrzydliwe. Do końca życia będę przeciwna tym wstrętnym praktykom – parska z grymasem na twarzy. – To jak pedofilia albo zoofilia. Z samego faktu, że tacy zwyrodnialcy żyją w naszym społeczeństwie, nie wynika jeszcze, że musimy to akceptować! To albo problem medyczny – i wtedy trzeba ich leczyć, albo to zwykłe zboczenie, a wówczas trzeba ich wsadzać do więzienia – mówi. Najwyraźniej jest zwolenniczką drugiej opcji, bo zaraz dodaje: U nas nikt nie opowiada się za depenalizacją tych przeciwnych naturze praktyk.

Kary muszą być

W Maroku trwają właśnie prace nad nowym kodeksem karnym. Pełnego projektu jeszcze nie ma, ale minister sprawiedliwości już potwierdził, że artykuły utrzymujące kary więzienia za seks pozamałżeński i stosunki homoseksualne nie zostaną zmienione. W tej kwestii w rządzie panuje zgoda, a król, oficjalnie nazywany w tym kraju „władcą wiernych”, także nie wyraził odmiennej opinii.

Arabskie rewolucje w sąsiednich krajach oraz sukcesy wyborcze islamistów zaostrzyły konflikt między konserwatystami a zwolennikami modernizacji w Maroku. Ahmed Asid, profesor z Królewskiego Instytutu Kultury Berberyjskiej, potępia coraz ostrzejszy konserwatyzm: W naszym kraju nigdy wcześniej nie zdarzały się tak drastyczne przypadki, jak te ostatnie ataki na homoseksualistów czy pobicie dwóch kobiet w sukienkach w Inazkanie. W dodatku potem to ofiary były ścigane za obrazę moralności!

Asidowi nie podoba się, że islamiści postrzegają społeczeństwo jako jednolitą grupę wiernych, wyznających dokładnie te same normy i dogmaty. Jest też wściekły, bo żaden artykuł kodeksu karnego dotyczący przestępstw seksualnych nie zostanie zniesiony, i głośno o tym mówi. Ale jego odwaga ma swoją cenę: profesor zajmuje czołowe miejsce na liście celów Państwa Islamskiego w Maroku.

Sytuacja marokańskich lesbijek jest jeszcze gorsza niż gejów. Nie dość, że muszą się zmagać z typowymi trudnościami, jakie są udziałem wszystkich Marokanek pragnących żyć po swojemu, to dodatkowo spotykają się z gigantycznym społecznym ostracyzmem. Nadia, z którą umawiamy się w dyskretnej kawiarni, jest przygnębiona i nie ukrywa swoich trosk: Nieustannie mam doła i nigdy nie czuję się w pełni swobodnie. Jako obywatelka i jako kobieta jestem na dnie. Jestem nikim.

Nadia skończyła dobre studia, ma niezłą pracę i jest finansowo niezależna. Dzięki temu, mimo trzydziestki na karku, nie musiała dotąd zawrzeć fasadowego małżeństwa. Nie została też wyrzucona z domu przez rodziców, jak niektóre jej przyjaciółki. Męczy ją jednak ciągłe życie w kłamstwie: W tym kraju nie mogę być taka, jaka jestem.

na podst. L’Obs

10.06.2016 Numer 12.2016
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną