Artykuły

Przejechałam się na Torze

Deborah Feldman: uciekła z nowojorskiego getta chasydów

Numer 12.2016
Deborah Feldman Deborah Feldman S.Roth/Focus / CZARNY KOT
Dla chasydów jest już martwa, ale jak na nieboszczkę wykazuje sporą żywotność. Deborah Feldman opowiedziała światu prawdę o ultraortodoksyjnej wspólnocie, z której uciekła.
Wielki dzień Satmarów z Brooklynu. 72 lata temu, w maju 1944 r., rabin Joel Teitelbaum (Satmar rebe) uciekł przed zagładą z Rumunii i stanął później na czele amerykańskiej wspólnoty.Reuters/Forum Wielki dzień Satmarów z Brooklynu. 72 lata temu, w maju 1944 r., rabin Joel Teitelbaum (Satmar rebe) uciekł przed zagładą z Rumunii i stanął później na czele amerykańskiej wspólnoty.
Dwutygodnik Forum

Dorastała pani na Brooklynie, przed rokiem przeprowadziła się do dzielnicy Neukölln w Berlinie. Czy wiedziała pani, jaka to część miasta?
Deborah Feldman: Nie. Dopiero kiedy jechaliśmy taksówką z lotniska, zobaczyłam wszędzie arabskie szyldy i napisy. Ostrzegłam syna, że nie może nikomu mówić, iż jesteśmy Żydami. Tu nie jest tak, jak w Ameryce, gdzie być Żydem to coś zwyczajnego. Zawsze gdy ktoś w Neukölln pytał, skąd pochodzimy, odpowiadaliśmy, że z Nowego Jorku. Muzułmanie z Neukölln nie mają problemów z Nowym Jorkiem.

Nigdy więc nie miała pani niemiłych doświadczeń jako Żydówka w Neukölln?
Jednak miałam. To ostatnie zdarzyło się w sklepie z telefonami komórkowymi. Turecki sprzedawca powiedział do mnie: „Wiem, że jesteś Żydówką, poznaję po nazwisku w paszporcie”. Zapytałam, czy ma z tym jakiś problem. „Ja nie, ale moi przyjaciele już tak”. Ale dlaczego? „Bo jesteś z Izraela”. Odpowiedziałam, że nie jestem z Izraela. „Nieważne, to wy jesteście odpowiedzialni za konflikt na Bliskim Wschodzie”.

Pochodzi pani ze wspólnoty Satmarów. Dlaczego żyją oni w izolacji?
Są przekonani, że Holocaust był karą Boga za zbytnią asymilację europejskich Żydów. Dlatego wolą pozostać wśród swoich, rozmawiają tylko w jidysz, odrzucają państwo Izrael (jako bluźnierstwo, gdyż państwo żydowskie może stworzyć tylko Mesjasz – przyp. FORUM) i wszystkich, którzy nie żyją według ich skrajnie surowych zasad. Są przekonani, że tylko w ten sposób mogą uniknąć losu zbliżonego do Holocaustu.

Jako 11-latka umykała pani ze wspólnoty i w bibliotece połykała książki. Zmuszona do małżeństwa, potajemnie chodziła pani na seminaria z literatury. Jak się pani wówczas czuła?
Niczym w gorsecie. Wiedziałam, że zupełnie do nich nie pasuję. Istnieją bardzo ścisłe reguły dotyczące tego, jak ma wyglądać rodzina. Czytanie powieści albo studiowanie jest całkowicie zabronione. Każdy musi wyglądać tak jak pozostali, nie ma miejsca na indywidualność. Nie można się ubierać w nic czerwonego, bo czerwień jest kolorem szatana. Jeśli w jakiejś rodzinie – tak jak w mojej – dojdzie do rozwodu, panuje przekonanie, że wprowadzasz na świat chaos. Samo moje istnienie przypominało wszystkim, że jestem owocem chaosu. Mama się rozwiodła i opuściła wspólnotę Satmarów. Moja rozpadająca się rodzina postrzegana więc była jako zagrożenie.

Czy małżeństwo pani rodziców było przymusowe?
Tak. Rodzice ojca kupili moją matkę. U Satmarów należy wcześnie wchodzić w związki małżeńskie, najlepiej w wieku 17-18 lat, dotyczy to również osób upośledzonych umysłowo. Obowiązuje określona kolejność: najpierw związek małżeński zawiera najstarsze dziecko, potem kolejne – i tak do najmłodszego. Ta zasada nigdy nie może zostać złamana. Moja rodzina znalazła się pod olbrzymią presją, bo żadna kobieta w Williamsburgu nie chciała wyjść za mojego ojca. A on musiał się ożenić, bo w kolejce czekała piątka jego młodszego rodzeństwa. Jeśli czekasz za długo, jesteś traktowany jak zgniły owoc albo zepsute mięso. Rodzina postanowiła więc kupić ojcu pannę młodą, która mieszkała w Wielkiej Brytanii. Przekazali jej pieniądze i sprowadzili do Stanów Zjednoczonych. Nie wiedziała, że ojciec jest upośledzony, była natomiast bardzo ambitna, chciała zdobyć zieloną kartę i studiować.

A jak dziś powodzi się pani matce?
Ujawniła się jako lesbijka, poślubiła kobietę, która również opuściła ultraortodoksyjną żydowską wspólnotę.

W książce „Unorthodox” wspomina pani o przypadku, gdy ojciec zabił syna, bo nakrył go na masturbacji.
To bardzo surrealistyczny świat, niepojęty dla osób prowadzących świecki tryb życia. Gdy opuściłam wspólnotę, bałam się, że nie nawiążę relacji z normalnymi ludźmi.

Pisze pani otwarcie o swej niezdolności do stosunków płciowych po ślubie, o skurczach pochwy i seksualnej terapii, choć takie tematy u Satmarów stanowią absolutne tabu.
Oni chcą, żeby kobiety wstydziły się swojego ciała. Jedyną możliwością wyrwania się z tego gorsetu wstydu jest opowiadanie bezwstydnie o wszystkim. To dla mnie jedyna droga do odzyskania mojego ciała. Pisanie tej książki było dla mnie wyzwoleniem. Opuściłam wprawdzie świat Satmarów, ale postanowiłam nie przejmować wszystkich zasad zachodniego społeczeństwa. Mówię więc o swoich narządach płciowych, chociaż niektóre osoby w zachodnim społeczeństwie są zdania, że to nie wypada.

Podczas nocy poślubnej pani małżonek ponosi fiasko również z tego powodu, że widzi nagie ciało kobiece po raz pierwszy w życiu.
We wspólnocie mężczyźni oglądają kobiety tylko całkowicie ubrane. Znają jedynie widok nagich mężczyzn w mykwie, podczas rytualnej kąpieli. A w noc poślubną mają przed sobą nagie ciało, które wygląda całkiem inaczej od ich własnego.

Czy chasydzi nie oglądają nagich kobiet w internecie?
Są naturalnie tacy chasydzi, którzy omijają w sieci systemy zabezpieczeń zainstalowane dla ortodoksów, ale tylko nieliczni mają na to odwagę. Chasydzi ze wspólnoty Satmarów muszą instalować filtry w smartfonach i komputerach, by się nie narazić nawet przypadkowo na widok nagich kobiet. W Williamsburgu działa też swego rodzaju policja obyczajowa (Waad ha-Cnijut). Jej funkcjonariusze pukają w środku nocy do twoich drzwi i przeszukują ci dom. Jeśli znajdą np. środki antykoncepcyjne, wyrzucą twoje dzieci ze szkoły.

To prawie jak reżim talibów.
No właśnie. Dla Satmarów smartfony stanowią problem, bo można tam oglądać pornosy albo sprawdzać w wyszukiwarce, kto to jest ateista. W internecie możesz znaleźć odpowiedzi na swoje pytania, a we wspólnocie żadnych odpowiedzi nie ma. Ja swoje znajdowałam w bibliotekach.

U Satmarów przepisy regulują ubiór. Kobiety muszą golić włosy i nosić peruki, a mężczyznom nie wolno nawiązywać kontaktu wzrokowego z obcymi kobietami. Jak przetrwała pani pierwsze tygodnie, gdy mogła już sama decydować o sobie?
Pamiętam, że chciałam kupić sobie pierwsze dżinsy, stałam przed wieszakami pełnymi ubrań i nie wiedziałam, co robić. Były tam dżinsy naddarte, z naszywkami, wyblakłe. Jak znaleźć te właściwe? W których będę wyglądać fajnie, a w których ludzie mnie wyśmieją? Gapiłam się na ludzi i zadawałam sobie pytanie, w jaki sposób oni umieją od razu znaleźć coś odpowiedniego.

Co jest jeszcze nowego w pani życiu?
Odpowiedzialność. Płacenie podatków, konto w banku, rachunki za prąd – tym wszystkim kobiety Satmarów się nie zajmują. Są tylko do rodzenia dzieci, prania i gotowania. Z początku przerastało mnie to samodzielne decydowanie o wszystkim, radziłam się mojego terapeuty. Czymś, czego się naprawdę bałam, było znajdowanie rachunków w skrzynce pocztowej.

Czy u Satmarów ważne jest, żeby człowiek był w dobrym nastroju?
Należy być wesołym na ślubach lub przy bar micwie, ale nie towarzyszy temu zadowolenie, jakie spotykamy w krajach Zachodu. Nikomu nie zależy na szczęściu.

© Süddeutsche Zeitung

***

Deborah Feldman (ur. w 1986 r.), amerykańska pisarka i publicystka. Autorka fascynujących książek „Unorthodox” i „Exodus” o zagadkowej, odizolowanej od świata chasydzkiej wspólnocie Satmarów w nowojorskiej dzielnicy Williamsburg. Społeczność ta powstała w 1905 r. w rumuńskim (dawniej węgierskim) mieście Satu Mare. Żyje dziś głównie w Nowym Jorku i okolicach; mniejsze wspólnoty znajdują się także w Anglii, Holandii, Izraelu, Kanadzie i Australii.

Więcej tekstów ze świata w Dwutygodniku FORUM

10.06.2016 Numer 12.2016
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną