Po kradzieży, której ofiarą padła Kim Kardashian, wzrósł popyt na ochroniarzy z górnej półki. Niejeden z nich będzie musiał wykroczyć bardzo daleko poza swoją oficjalną rolę...
Jest szósta rano i Bill Whitfield przed wyjściem do pracy robi sobie kawę w swoim domu w Las Vegas. Pracuje jako ochroniarz w liceum. Jednak mało który z uczniów wie, że ten rosły mężczyzna w mundurze był bodyguardem Michaela Jacksona przez ostatnie dwa i pół roku życia piosenkarza. – Bywałem ostatnią osobą, która rozmawiała z nim wieczorem, i pierwszą, z którą zamienił słowo rano. Kto chciał się spotkać z panem Jacksonem, musiał najpierw zobaczyć się ze mną – mówi siedem lat po zawale i śmierci gwiazdora.
09.11.2016
Numer 23.2016