W Polsce każdy może dziś bez zezwolenia chwytać za piłę lub siekierę. Trwa masakra drzew, a kraj szarzeje w oczach.
Mieszkańcy domów, sąsiadujących z parkiem Rydza Śmigłego w śródmieściu Warszawy, byli zdumieni, gdy pewnego chłodnego lutowego poranka pojawili się robotnicy z piłami łańcuchowymi i zabrali do wycinania wielkich drzew. Drzewa były bardzo stare i już od 1912 roku zgodnie z planem zagospodarowania stanowiły teren zielony. Jednak ziemia, na której rosły, należy dziś do prywatnego biznesmena. Ten chce zbudować apartamentowiec z podziemnymi garażami. Władze miejskie od dawna nie pozwalały na to, powołując się właśnie na rosnące drzewa.
31.03.2017
Numer 07.2017