Pewnego czerwcowego ranka ubiegłego roku Gilles Kepel mył zęby, gdy leżąca na krawędzi umywalki komórka zatrzęsła się od nagłej wibracji. Esemes od zaprzyjaźnionego dziennikarza zawierał zwięzłą wiadomość: „Przykro mi, ale znalazłeś się na liście śmierci”. Kepel podszedł do telewizora – wiadomość dnia rozwiała wszelkie jego wątpliwości.
Urodzony we Francji islamista Larossi Abballa zamordował policjanta i jego partnerkę na przedmieściach Paryża, po czym wygłosił makabryczną przemowę transmitowaną na żywo za pośrednictwem Facebooka (Abballa został wkrótce potem zastrzelony przez szturmujący mieszkanie oddział specjalny policji). Wezwał do zabicia siedmiu znanych osobistości publicznych. Francuskie media nie podały nazwisk, ale Kepel otrzymał z ministerstwa spraw wewnętrznych błyskawiczne potwierdzenie, że znalazł się na niej, i to na wysokim miejscu. Po kilku godzinach został objęty 24-godzinną ochroną policyjną. – Poczułem, jakby moja 35-letnia praca obróciła się przeciwko mnie – wyznał niedawno reporterowi „New York Timesa”.
Terror na peryferiach
Kepel był od wielu lat postacią znaną i cenioną w światku francuskich intelektualistów. Syn czeskiego imigranta Milana Kepela, dramaturga i aktora, który przełożył sztuki Václava Havla na francuski, zapałał miłością do krajów arabskich podczas wakacji w Syrii w 1974 roku. Po powrocie do Paryża zrezygnował ze studiów klasycznych i zaczął uczyć się arabskiego. Ostatecznie skończył politologię. Mieszkał w Damaszku i Kairze, gdzie świetnie opanował język.
Po powrocie do Francji napisał „Les banlieues de l’Islam”, sympatyczny i wnikliwy portret muzułmańskich mieszkańców francuskich przedmieść („banlieues”). Wówczas jeszcze (w 1987 roku) nie były one uważane za wylęgarnie terrorystów, a antyarabski rasizm praktycznie nie istniał w sferze publicznej. Przez kolejne 20 lat Kepel pisał o Bliskim Wschodzie, świecie arabskim i upolitycznionym islamie.
W 2010 roku Kepel wrócił do tematu banlieues, ale to, co tam zobaczył, w niczym nie przypominało obrazu sprzed ponad 20 lat. Bezrobocie, ciągłe niepokoje społeczne, a także salaficka infiltracja, doprowadziły do radykalizacji ich mieszkańców, zwłaszcza młodych. Owocem tych badań była książka „Quatre-vingt-treize” (Dziewięćdziesiąt trzy) nawiązująca tytułem do powieści Victora Hugo o rewolucyjnym terrorze roku 1793 – oraz do okrytego złą sławą 93 departamentu Francji (Sekwana – Saint-Denis), obejmującego północne przedmieścia Paryża, zamieszkane w dużej mierze przez Arabów i Afrykanów. W 2015 roku, po serii głośnych zamachów terrorystycznych we Francji, Kepel wydał „Terreur dans l’Hexagone” (Terror we Francji), analizę trzech fal dżihadu. Książka stała się bestselerem.
Na okładce książki pokazałem twarz. To przekaz dla prześladowców: „Jak chcecie mnie zabić, to zabijcie”
Wbrew większości lewicowych intelektualistów Kepel (sam od dawna związany z lewicą) uważa, że celem islamskich radykałów jest podzielenie francuskiego społeczeństwa i wywołanie wojny domowej. Jego zdaniem francuska lewica nie widzi lub nie chce widzieć tego zagrożenia i nieświadomie sprzyja radykałom. Nic dziwnego, że szybko znalazł się w ogniu krytyki.
Jego największym oponentem jest inny znany politolog Olivier Roy, który twierdzi, że zamiast obwiniać o wszystko islamistów należy zdać sobie sprawę, iż zamachy terrorystyczne obnażyły słabości francuskiej kultury politycznej: zbyt sztywnej, na wskroś laickiej i lansującej jeden wspólny wzorzec kulturowy w coraz bardziej zróżnicowanym społeczeństwie. Polityka asymilacji i zgoda na tworzenie etnicznych i społecznych gett nie wyszły Francji na zdrowie.
Według Roy zamiast prowokować muzułmanów zakazami noszenia chust lepiej byłoby poluźnić definicję „francuskości” i zdecydować się na bardziej wielokulturowe podejście. Nie ma co też mówić o radykalizacji islamu, lecz raczej o islamizacji radykalizmu. Zdaniem Roy współcześni terroryści, na ogół drugie pokolenie imigrantów, wpadli w pułapkę bez wyjścia: z jednej strony tradycyjny świat rodziców, a z drugiej na wskroś świeckie życie francuskich rówieśników. Nie mogąc znaleźć sobie miejsca, wybrali nihilistyczne odrzucenie społeczeństwa poprzez islam. Ta sama logika zdaje się tłumaczyć, dlaczego tylu białych Francuzów z katolickich rodzin również zostało dżihadystami.
Kepel odrzuca te argumenty. Uważa, że grzeszą naiwnością i ignorancją. Brał udział w pracach komisji, która opracowała zakaz noszenia chust oraz innych symboli religijnych w państwowych szkołach – jest z tego dumny. Uważa, że podkopywanie świeckości państwa doprowadziłoby do „bałkanizacji Europy i jej podziału religijnego i etnicznego”. Odrzuca też tezę o powszechnej islamofobii Francuzów. To, jak mówi, retoryczne narzędzie, którym posługują się islamiści, by skonsolidować swoją społeczną bazę. Kepel nazywa kulturową chorobę Francji „la rupture” (zerwaniem), taki tytuł nosi jego ostatnia książka. Na okładce widnieje duże zdjęcie autora. – Pokazałem swoją twarz. To swoisty przekaz dla moich prześladowców: „Jak chcecie mnie zabić, to zabijcie” – mówi reporterowi „NYT”.
Stracone pokolenie
Kepelowskie „zerwanie” wyraźnie widać w rodzinnym mieście Larossiego Abballi – Mantes-la-Jolie. To zachodnie przedmieście Paryża straszy blokowiskami. Dają one schronienie i zapewniają kamuflaż islamistom, którzy idealnie wtapiają się w otoczenie, praktycznie niewidzialni. Setki młodych, bezrobotnych ludzi ma do dyspozycji jedynie komputer i sieć, w której czekają już na nich dżihadyści.
Gdy Abballa miał 19 lat, umawiał się z kumplami na obcinanie głów królikom, co miało ich przygotować na egzekucje przeprowadzane na ludziach. Do prawdziwej inicjacji doszło, gdy trafił za kratki, gdzie spędził trzy lata. Tam spotkał „duchowych przewodników”, którzy urobili go jak plastelinę. Przerzucany z więzienia do więzienia, sam zaczął rekrutować dżihadystów. Dokonawszy okrutnej zbrodni, umierał jako zatwardziały islamski radykał. Nie był nihilistą, jak chce Olivier Roy.
W najnowszej książce Kepel zauważa, że społeczność francuskich muzułmanów znalazła się pod przemożnym wpływem radykalnych duchownych, którzy doprowadzili do tytułowego zerwania z tradycyjnymi cnotami obywatelskimi, zastępując je narracją Państwa Islamskiego. Większość francuskich muzułmanów zdaje się podzielać diagnozę Kepela. Pytany przez dziennikarza „NYT” 50-letni sklepikarz z Mantes-la-Jolie podsumowuje: Ludzie nie chcą się już asymilować. Przyjmują religię, która ma się nijak do ich korzeni i krajów, z których pochodzą. To stracone pokolenie.
na podst. The New York Times
***
Gilles Kepel (ur. w 1955 r.), francuski politolog, arabista i orientalista, autor wielu prac o kulturze islamu. Jeden z pierwszych badaczy islamskiego ekstremizmu. Wykłada w paryskim Instytucie Studiów Politycznych (Sciences Po). W Polsce ukazały się jego książki „Fitna”, „Zemsta Boga”, „Arabska droga cierniowa”.