Od Kambodży po Kalifornię przemysłowe wydobycie piasku zabija przyrodę, odbiera ludziom chleb i grozi zawaleniem mostów.
Fey Wei Dong mówi, że dobrze mu się wiedzie. Ten sympatyczny biznesmen spod Szanghaju zgarnia równowartość 200 tys. dolarów rocznie, handlując najbardziej powszechnym towarem – piaskiem. Często odwiedza rybacką wioskę nad największym w Chinach słodkowodnym jeziorem Poyang. Wioska to niewiele więcej niż skupisko rozpadających się domostw i zrujnowanych pomostów. Przytłacza ją flotylla cumujących blisko brzegu olbrzymich pogłębiarek i płaskodennych barek ze sterczącymi z pokładów żurawiami.
26.05.2017
Numer 11.2017