Sto dni po niespodziewanej wygranej w wyborach i objęciu rządów w Nowej Zelandii premier Jacinda Ardern nie przestaje zaskakiwać rodaków. 19 stycznia ogłosiła, że jest w ciąży.
W Auckland jest jeszcze ranek, ale miasto już topi się z gorąca. Na antypodach jest pełnia lata. – Wczoraj próbowałam napisać przemówienie, ale w domu było 31 stopni Celsjusza, a na poddaszu o 20 więcej. Pięćdziesiąt stopni! Wyobraża pan sobie? – skarży się nowozelandzka premier Jacinda Ardern zaraz na wstępie wizyty reportera brytyjskiego „Guardiana”. Mówi to, stojąc boso w kuchni i zalewając wrzątkiem torebkę herbaty w kubku. – Dostałem więc polecenie, by o północy wdrapać się na strych w samych gaciach – wtrąca się do rozmowy jej partner Clarke Gayford – i znaleźć stary, zakurzony wentylator ukryty w najdalszym kącie.
16.02.2018
Numer 04.2018