To więcej niż magiczne słowo. To moralny kodeks postępowania.
Wzdłuż jasnozłocistej plaży Sunset rosną szeregi kokosowych palm, o brzeg rozbijają się rytmicznie fale. Kilkoro pięknie opalonych surferów manewruje na wodzie, czekając na wielką falę. Mniej doświadczeni próbują szczęścia przy samym brzegu. Kai Kim, moja hawajska znajoma, podpływa na desce i z wprawą wyskakuje na piasek. Na powitanie macha jej ręką narzeczony Cyle Sullivan, cały w polinezyjskich tatuażach.
Mnie się ta sztuka miękkiego lądowania na piasku nie udaje, dlatego pomocna dłoń Cyle’a jest bardzo przydatna.
31.08.2018
Numer 18.2018