Pampa to nie idylla. Argentyńscy gauczowie pilnują wielkich stad owiec w zupełnej dziczy. A ich jedynymi towarzyszami są konie, psy i hulający wiatr.
Robi się trochę cieplej – wzdycha z ulgą Ernesto, rozcierając dłonie. Ten 41-letni gauczo i jego dwaj koledzy wstali o drugiej nad ranem. Zanim wskoczyli na koń, wypili po kubku mate i ubrali się ciepło. Ernesto włożył skórzaną kurtkę i wciągnął na bufiaste portki grube nogawice z bydlęcej skóry. Otulił się wełnianym ponczo, a na głowę zamiast kapelusza założył niebieski beret. To nakrycie zdaje się zupełnie nie pasować do kowbojskiego stroju, ale jest pamiątką po baskijskich imigrantach, którzy przybyli do Argentyny w XIX stuleciu.
15.02.2019
Numer 04.2019