To nie jest opowieść o Rzymie, lecz o jednej z dzielnic Meksyku. Najnowszy film Alfonsa Cuaróna zdobył trzy Oscary, bijąc polskiego kandydata, „Zimną wojnę”.
Bardzo prywatny, wręcz intymny, obraz Meksykanina szybko zyskał międzynarodowy rozgłos, zbierając głosy uznania krytyki. Był też faworytem Oscarów 2019 z dziesięcioma nominacjami, w tym zarówno za najlepszy film, jak i za najlepszy film nieanglojęzyczny. Miał szansę zostać pierwszą nieanglojęzyczną produkcją, która sięgnęłaby po nagrodę dla najlepszego filmu. Ostatecznie otrzymał statuetkę za najlepszą reżyserię (Cuarón), najlepsze zdjęcia (również Cuarón) i najlepszy film nieanglojęzyczny. Reżyser przyznaje, że to dzięki Oscarowi za „Grawitację” (2014) mógł nakręcić „Romę”: zyskał kredyt zaufania producentów i środki, by tworzyć czarno-biały film, po hiszpańsku i w języku Miszteków, i kręcić go w Meksyku.
01.03.2019
Numer 05.2019