W rosyjskich aresztach śledczych i domach dziecka przy koloniach karnych przebywa pół tysiąca maluchów poniżej trzeciego roku życia.
Jak tylko przywieźli mnie do więzienia i się okazało, że jestem w ciąży, to zaraz zaczęli mnie namawiać do aborcji. A ja nie chciałam. Podsunęli mi więc pod nos bumagę, że skoro chcę rodzić, to wszystkie wydatki biorę na siebie – wspomina Ksenia. – Omal tam nie umarłam. Gdy byłam w ósmym miesiącu, lekarze w więziennym szpitalu przez pomyłkę zrobili mi zastrzyk z chloropromazyny. Siedziała ze mną dziewczyna, która była w zmowie z jednym gliniarzem. Ona mu przywoziła dziewczyny, a on je gwałcił.
05.07.2019
Numer 14.2019