W największym burdelu Berlina prostytutkom wiedzie się lepiej niż gdziekolwiek indziej. Tak przynajmniej twierdzi szef tego przybytku.
Budynek z dużymi przeszklonymi drzwiami. Za nimi recepcja z szeroką ladą. Jedne schody prowadzą do pokojów i apartamentów, drugie – do łaźni i strefy fitness. Pomieszczenia są jasne i czyste, personel sprzątający nie próżnuje, wokół unosi się zapach basenu. Tylko dzięki szyldom można się zorientować, o co tu naprawdę chodzi: „W tym miejscu panuje obowiązek zakładania prezerwatyw”. Największy niemiecki dom publiczny wygląda jak luksusowy hotel spa.
Na skórzanych kanapach siedzą nagie kobiety i cicho rozmawiają.
05.07.2019
Numer 14.2019