Szliśmy przez miasto otoczeni agresją i twarzami wykrzywionymi nienawiścią – pisze po białostockim Marszu Równości prozaik Jacek Dehnel.
Idę w białostockim Marszu Równości i sprawdzam na komórce, co piszą media – tu jest gorąco, może dowiem się, jak jest na czele, może są jakieś dane. Czytam: „Zwolennicy LGBT nie mogą czuć się do końca swobodnie” (WP), „część osób jest wystraszona, spotkała się z agresją nie tylko słowną” (GW), że kogoś opluto i szarpano, ale „na prośbę dziennikarzy interweniowała policja” (jakby się trzeba było o to prosić), że jednej osobie „wyrwano tęczową flagę”, ale policja „otacza marsz szczelnym kordonem”.
02.08.2019
Numer 16.2019