Najmłodsza wyznawczyni sekty Charlesa Mansona zdecydowała się opowiedzieć swoją historię po raz pierwszy po pół wieku milczenia.
Mieszkała w dobrej dzielnicy na przedmieściach, miała troje dzieci, męża, z którym przeżyła trzydzieści lat, motorówkę do nart wodnych i domek nad jeziorem. Śpiewała w kościelnym chórze, udzielała się przy organizacji letnich kolonii biblijnych, jeździła z rodziną na wycieczki do parków narodowych. W styczniu 2008 roku zadzwonił telefon, który nagle przeniósł ją w czasy, o których przez prawie czterdzieści lat próbowała zapomnieć. – Czy to Dianne Lake? – zapytał męski głos. Serce stanęło jej z wrażenia.
30.08.2019
Numer 18.2019