Emmanuel Macron odwiedził gorącą linię dla ofiar przemocy domowej i przez kwadrans wysłuchiwał, jak jeden z policjantów – nieświadomy, że słyszy go sam prezydent Francji – odmawia pomocy. Kobieta prosiła funkcjonariusza, wspierana przez dyspozytora, by towarzyszył jej podczas wizyty domowej, ale ten odpowiadał, że musi mieć wyrok sądu. Macron tylko potrząsnął głową i napisał dyspozytorowi na karteczce: „To jego obowiązek”. Policja wszczęła wewnętrzne śledztwo.
13.09.2019
Numer 19.2019