W Izraelu polityczny klincz. Znów nie udało się wyłonić zwycięzcy wyborów, a przed Beniaminem Netanjahu prosty wybór: władza albo więzienie.
caglecartoons.com
Na płaszczyźnie społecznej Netanjahu założył, że przeciętny izraelski Żyd postrzega izraelskich Arabów jako zagrożenie.
Gdy kwietniowe wybory parlamentarne w Izraelu nie przyniosły rozstrzygnięcia, na wrzesień zarządzono nową elekcję, która wreszcie miała dać Beniaminowi Netanjahu upragnioną, pewną większość w 120-osobowym Knesecie. Premier postawił wszystko na jedną kartę: poprowadził ostrą, brutalną kampanię, atakując przede wszystkim Palestyńczyków i arabskich obywateli Izraela. Jednych i drugich określił mianem niebezpiecznych terrorystów, zapowiedział odebranie im praw i aneksje okupowanych terytoriów. Bez oporów grał na najgłębszych izraelskich lękach, szukał sojuszy i wyborców na skrajnej prawicy oraz wśród religijnych fundamentalistów.
27.09.2019
Numer 20.2019