Golf − to nowa miłość Indian Nawaho. Gra się na pustyni, rolę dołka czasem pełni pusta puszka, ale emocje są lepsze niż na najsłynniejszych polach świata.
To wielki dzień, więc Donald Benally wstaje wcześnie rano, by przejść się po polu i sprawdzić, czy wszystko jest gotowe. Kozy zostały zamknięte w zagrodzie, błoto wymieciono, a sławojka koło trzeciego pola startowego (tee box) już działa. Turniej czas zacząć.
Na polu nie ma trawy, tylko kamienie, kępy szałwii, krzewy z żółtymi kwiatami i rachityczne drzewka. – Te wszystkie rośliny są ważne dla Nawaho. Używamy ich jako tradycyjnych lekarstw – tłumaczy 54-letni założyciel ośrodka golfowego, zrywając parę wonnych liści szałwii.
22.11.2019
Numer 24.2019