Pokoje gościnne w papuaskiej dżungli czekają na turystów. Ale od dwunastu lat, czyli od otwarcia, nikt nie przyjechał. Chyba nie chodzi o brak dostępu do sieci.
BE&W
Miedzy plemionami różnie kiedyś bywało. Dziś jednak nikt już nie pamięta, kto był czyim niewolnikiem.
Siedzę na trawiastym pagórku z niejakim Smithem. Ciało ma wymalowane w barwy wojenne. Znad Morza Salomona wieje ciepła bryza, a w wodach zatoki u naszych stóp przegląda się rozgwieżdżone niebo. Innych źródeł światła tu nie ma. Nawet komórka mu padła.
Żeby ją naładować, musi cztery godziny wiosłować w dłubance do Tufi, najbliższego miasteczka z dostępem do elektryczności i sporadycznym połączeniem z resztą Papui-Nowej Gwinei, które zapewnia nieduży samolot.
Nad głowami przelatuje nam kilka owocożernych nietoperzy.
07.05.2020
Numer 10.2020