Środa wieczór przed Świętem Dziękczynienia oznacza tłumy. Po pierwsze – to największe oblężenie w barach i restauracjach, bo zaczyna się długi, czterodniowy weekend z rodziną. Dla jednych okazja, by wypocząć po trudach nocy, dla innych zwiększony stres. Po drugie – to tłok na drogach, dworcach i lotniskach, który porównać można tylko z sytuacją panującą kilka dni później, w niedzielę, gdy wszyscy wracają do zwykłego życia. W tym roku z powodu wirusa nic nie jest normalne – jak widać na zdjęciu z dworca kolejowego w Chicago – i znacznie mniej ludzi skorzystało ze środków masowego transportu, chociaż i tak było ich najwięcej od początku pandemii.
03.12.2020
Numer 25.2020