Wobec bezradności policji siostra porwanego działacza tajskiej opozycji rozpoczęła własne śledztwo.
Sitanan Satsaksit klęczała w modlitwie przed domem, w którym mieszkał kiedyś jej brat, ze spuszczonymi oczami, skrytymi za szerokim rondem kapelusza. Próbując zrekonstruować przebieg wydarzeń sprzed pół roku, w głowie słyszała wciąż jego przerażony głos. Ostatni raz, gdy się słyszeli, rozmawiali przez telefon. Ona była w Tajlandii, on znalazł schronienie w Kambodży. 38-letni Wanchalearm Satsaksit, satyryk i działacz społeczny, nie bał się mówić, co myśli o polityce. Po przewrocie wojskowym w 2014 r.
14.01.2021
Numer 2.2021