Artykuły

Wsiąkł jak... Kambodża

Tajska zagadka

Numer 2.2021
Sitanan Satsaksit przyleciała do Phnom Penh szukać śladów po zaginionym bracie. Na początek musiała udowodnić przed sądem, że w ogóle tu mieszkał. Sitanan Satsaksit przyleciała do Phnom Penh szukać śladów po zaginionym bracie. Na początek musiała udowodnić przed sądem, że w ogóle tu mieszkał. AP / East News
Wobec bezradności policji siostra porwanego działacza tajskiej opozycji rozpoczęła własne śledztwo.
Porwanie Wanchalearma nabrało w Tajlandii symbolicznego znaczenia. W 2020 r. zwolennicy demokracji wyszli na ulicę, by żądać nie tylko ustąpienia zdominowanego przez wojsko rządu, lecz także ograniczenia władzy króla.AP/East News Porwanie Wanchalearma nabrało w Tajlandii symbolicznego znaczenia. W 2020 r. zwolennicy demokracji wyszli na ulicę, by żądać nie tylko ustąpienia zdominowanego przez wojsko rządu, lecz także ograniczenia władzy króla.

Sitanan Satsaksit klęczała w modlitwie przed domem, w którym mieszkał kiedyś jej brat, ze spuszczonymi oczami, skrytymi za szerokim rondem kapelusza. Próbując zrekonstruować przebieg wydarzeń sprzed pół roku, w głowie słyszała wciąż jego przerażony głos. Ostatni raz, gdy się słyszeli, rozmawiali przez telefon. Ona była w Tajlandii, on znalazł schronienie w Kambodży. 38-letni Wanchalearm Satsaksit, satyryk i działacz społeczny, nie bał się mówić, co myśli o polityce. Po przewrocie wojskowym w 2014 r.

14.01.2021 Numer 2.2021
Reklama