Leonardo Urena traktuje swoje dynie jak członków rodziny. W tym roku wyhodował potwora – największy okaz w Kalifornii.
Wszystko zaczyna się od maleńkiego nasiona. Leonardo Urena otworzył dłoń, w której kryła się mała plastikowa torebka z pojedynczym, bardzo szczególnym nasionem dyni. Biała, gładka pestka nie wyglądała wyjątkowo, ale mogła się okazać niesłychana. Miała potencjał, by wyrosła z niej dynia ciężka jak mors. – Nazywam je moimi złotymi nasionami – mówi z uśmiechem – bo rosną z nich duże dynie.
Poplątana rodzinka
Urena należy do elity światowych plantatorów, którzy przesuwają granice, jakie wyznaczyła kiedyś natura.
05.11.2021
Numer 23.2021