Od dwóch lat jestem pytany, dlaczego nie odwiedzam Egiptu, gdzie przed 18 laty zakazano mi wstępu. Odpowiadam: według mnie egipska armia nadal kontroluje życie w kraju i nigdy nie zeszła ze sceny politycznej. Do „rewolucyjnego” entuzjazmu zawsze podchodzę z dystansem. Nie wierzę też, by wydarzenia w Egipcie czy Tunezji były wynikiem nagłej historycznej przemiany. Ludzie w obu krajach cierpieli z powodu dyktatury, kryzysu społeczno-gospodarczego; wyszli na ulice w imię godności, sprawiedliwości społecznej i wolności i należy oddać honor ich odwadze.
30.08.2013
Numer 25/ 2013