Mieszkańcy Syrii mają w nosie broń chemiczną, o ile ktoś – władza czy rebelianci – nie rozpyla im jej na głowę. W kraju, który zwariował, ludzie starają się przeżyć i – co jeszcze trudniejsze – zachować normalność.
Reuters/Forum
Aleppo, 20 października br. Wybuch składu paliw na granicy dwóch dzielnic: jedną kontrolują ludzie Asada, drugą rebelianci. Podobno strzelał prorządowy snajper.
W Syrii nic nie jest czarno-białe. Na pewno nie jest prawdą opowieść o strasznym dyktatorze, z którym walczy cały zniewolony naród. Baszara al-Asada popiera przynajmniej połowa Syryjczyków, a nawet wielu spośród tych, którzy go nie lubią, panicznie boi się ortodoksyjnego islamu, który chcą zaprowadzić rebelianci. Fakt, Asad – podobnie jak jego ojciec – rządził twardą ręką, ale walczący z nim religijni fanatycy rządziliby jeszcze surowiej.
08.11.2013
Numer 30/ 2013