Choć mało kto wierzy w socjalistyczną utopię, w Izraelu wciąż działa 270 kibuców – i mają się całkiem nieźle.
Wokół schludnych domów w Deganii panuje głucha cisza. Dookoła atmosfera sennego miasteczka: sklep spożywczy zlikwidowany, kawiarnię zamknięto na cztery spusty. Sprywatyzowano też wszystkie usługi oferowane kiedyś bezpłatnie mieszkańcom, a wybetonowane uliczki świecą pustkami. „Matka kibuców” została wchłonięta w wir liberalnej gospodarki. Nadgryziona zębem czasu, upodobniła się do odrętwiałej, suchej staruszki. – Żyjemy we własnym, kameralnym kręgu i nie chcemy przyjmować wielu nowych – tłumaczy oschłym tonem Tamar, wnuczka jednej z założycielek kibucu, będąca obecnie jego sekretarzem.
31.01.2014
Numer 03/ 2014