Sami siebie nazywają „żyjącymi w trwodze przed Bogiem”. Choć ortodoksi stanowią mniejszość, boi się ich reszta mieszkańców Beit Szemesz. Oto opowieść o mieście, w którym trwa wojna wierzących z wierzącymi lepiej.
Niedługo przed Jerozolimą trzeba skręcić z autostrady nr 1 na drogę nr 38, potem jedzie się szosą wijącą się pośród zielonych wzgórz. Drogowskazy po prawej i lewej stronie pokazują, gdzie zaczynają się szlaki turystyczne lub dojazd do kolejnej winnicy. Już po kilku kilometrach otwiera się widok na Beit Szemesz, po hebrajsku „Dom Słońca”. Ewe Finkelsztajn może godzinami opowiadać o dziko rosnących kwiatach, dzięki którym na wiosnę rozkwita tu cała okolica, o żyjących w lesie sarnach i w ogóle o całym pięknie tego stworzonego przez Boga świata.
14.02.2014
Numer 04/ 2014