Porwania to żyła złota. Dla terrorystów, ale również dla zachodnich firm ubezpieczeniowych.
James Foley, doświadczony korespondent wojenny porwany przez czterech uzbrojonych napastników w północno-zachodniej Syrii w dzień Święta Dziękczynienia 2012 roku, od samego początku miał małe szanse na przeżycie: był Amerykaninem i nie posiadał ubezpieczenia. W dzisiejszym świecie o uwolnieniu lub nie zakładnika przesądza po pierwsze jego narodowość, a po drugie ubezpieczenie K&R (Kidnap and Ransom, czyli porwanie i okup), jakie powinien wykupić jego pracodawca.
26.09.2014
Numer 20/ 2014