Pakistańscy jogini nie parają się gimnastyką. To czarodzieje, egzorcyści, wróżbici i zaklinacze węży.
Misri prowadzi zajęcia na dziedzińcu swojej małej świątyni ubrany w długą, pomarańczową szatę. Jaskrawo pomarańczowy turban świeci w blasku południowego słońca. W uszach błyszczą ciężkie ozdoby. Dzieci zgromadzone na dziedzińcu nie mają ławek ani tablicy – wszystkie siedzą na ziemi. Nauczyciel wyciąga dwa pękate kosze z wikliny. Wewnątrz śpią dwie czarne kobry, które właśnie zostają obudzone. Misri trzyma w pogotowiu flet. Teraz jednak bierze wysuszoną kość kozy przypominającą kształtem fajkę oraz mosiężne naczynie wypełnione wodą.
16.10.2015
Numer 21.2015