Do ulicznej knajpki z najlepszym haszyszem w Kabulu zachodzą nawet parlamentarzyści.
Gula Dżan położył na dłoni drobną grudkę haszyszu wielkości małej kulki i roztarł w ręku. Później zmieszał narkotyk z tytoniem i starannie skręcił papierosa. Na koniec rozpromienił się. – Czy wiesz, ilu ludzi przychodzi tu palić hasz? – zapytał mnie z uśmiechem. – Tysiące!
Wśród klientów maleńkiego kramiku są parlamentarzyści, urzędnicy rządowej administracji, lekarze, inżynierowie i biznesmeni. Wszyscy przyjeżdżają kilkadziesiąt kilometrów od centrum stolicy, do ustalonego miejsca przy zakolu rzeki Kabul, gdzie zwykle oferuje swoje specjały.
03.03.2017
Numer 05.2017