Milioner maluje domy, mafiosi sprzedają prąd, a hipsterzy zbierają odpadki. Bo któż inny miałby to robić w Bejrucie?
Niewiele jest metropolii, które witają gości tak spektakularnie jak Bejrut. Samoloty zniżają kurs równolegle do wybrzeża, potem lecą na poziomie błyszczących drapaczy chmur. W trzecim z nich pod względem wysokości siedzi za szklaną fasadą milioner Ajad Naser. Gościom chętnie tłumaczy, dlaczego jest kimś w rodzaju Jezusa albo Mahometa – takich szczegółów nie dowie się jednak pasażer samolotu. Następnie maszyny szybują poprzez skalną bramę Rausze, która równie stoicko znosi selfies robione z promenady na brzegu, co fale, którymi Morze Śródziemne uderza o jej stopy.
18.01.2019
Numer 02.2019