Chińscy inwestorzy ciągną do Kambodży, a wraz z ich pieniędzmi kraj zmienia się nie do poznania. Kto na tym traci?
Ros Sitha spał wraz z dziesiątkami innych budowlańców na jednym z niewykończonych jeszcze pięter hotelu, który stawiali w centrum prężnie rozwijającego się miasta na wybrzeżu Kambodży. Chińscy właściciele pozwalają pracownikom mieszkać na placu budowy, a nowe konstrukcje powstają tu praktycznie na każdym rogu. Tuż przed świtem Ros Sitha został wyrwany ze snu przez głośny huk na jednym z wyższych pięter. Potem rozległ się następny. Po kilku sekundach elementy podtrzymujące konstrukcję puściły, blok runął na jedną stronę i pogrzebał ponad pól setki pracowników pod zwałami betonu i poskręcanej stali.
10.10.2019
Numer 21.2019