Nieskomplikowany bokser Witalij Kliczko najszybciej zrozumiał reguły dzikiej, kozackiej demokracji. Czy teraz wiecujący w Kijowie Ukraińcy zrobią go swoim prezydentem?
Getty Images/FPM
Kliczkowie w 1990 r. Od lewej: Witalij, Wołodymyr senior (już w randze generała-majora, czyli generała brygady), Nadieżda i Wołodymyr junior.
Jaką polityczną radę dał panu Bill Clinton? – spytała rosyjska dziennikarka i celebrytka Ksenia Sobczak. – Yyy..., bądź jak najbardziej prosty, yyy…, mów, yyy…, zrozumiałym..., yyy..., zrozumiałym, yyy..., dla ludzi językiem” – wydukał z wyraźnym wysiłkiem zachrypnięty Witalij Kliczko. Na tle swobodnej i żartującej Sobczak wyglądał bardziej jak toporny bokser wagi ciężkiej niż pewny siebie kandydat na prezydenta Ukrainy. A zebrani na kijowskim Majdanie ludzie bezlitośnie drwili z wyemitowanego przez rosyjską telewizję Dożd’ (Deszcz) wywiadu.
20.12.2013
Numer 33/ 2013