Dwa lata temu, po aneksji przez Rosję, na Krymie zapanowała euforia. Dziś ciągle trudno tu znaleźć zwolenników powrotu do Ukrainy, ale radość mocno przygasła.
Pod koniec lutego 2014 r. Wiaczesław był funkcjonariuszem milicji w jednym z miast na Krymie. Po powrocie z Kijowa, dokąd go wysłano, by bronił władzy Wiktora Janukowycza, ani przez sekundę się nie zastanawiał. Wyruszył na granicę między Krymem a kontynentalną Ukrainą. Zaczęły tam akurat powstawać punkty kontrolne zakładane przez Kozaków i funkcjonariuszy Berkutu w celu obrony Krymu przed „inwazją banderowców” i Prawego Sektora.
24.05.2016
Numer 11.2016