Sześćdziesiąt lat po stłumieniu powstania w Kenii Brytyjczycy ze zdumieniem odkrywają, że ich imperium niosło nie tylko kaganek cywilizacji, lecz także terror i prześladowania.
AP/East News
Przywódczyni partyzantów Muthoni Wa Kirima (z prawej) miała stopień „marszałka polnego” – Chociaż ścigali nas po lasach, musimy zapomnieć o przeszłości i razem budować zjednoczony naród kenijski – apelowała w 1963 r.
W 2008 r. Caroline Elkins otrzymała prośbę następującej treści: „Zwracamy się o pomoc przy pozwie o stosowanie tortur przez państwo brytyjskie”. Londyńscy adwokaci zajmujący się prawami człowieka chcieli pociągnąć Wielką Brytanię do odpowiedzialności za zbrodnie popełnione pół wieku wcześniej na terenie dzisiejszej Kenii – przed uzyskaniem przez ten kraj niepodległości. Sprawa wydawała się beznadziejna, a do tego ryzykowna z punktu widzenia kariery naukowej, bo badanie krzywd Kenijczyków już ściągnęło na historyczkę z Uniwersytetu Harvarda gromy ze strony wielu zasłużonych kolegów po fachu.
30.09.2016
Numer 20.2016