Pół roku temu Recep Tayyip Erdoğan otarł się o śmierć. Nieudany pucz sprawił, że dziś może chodzić w aureoli męczennika i budować autorytarną władzę.
Piętnastego lipca wieczorem oczy całego świata były zwrócone na Bosfor. Grupa wojskowych średniego szczebla wypowiedziała posłuszeństwo tureckim władzom. Zamachowcy wyprowadzili czołgi na ulice Stambułu i Ankary, wzięli szefa sztabu generalnego jako zakładnika, zamknęli mosty na Bosforze, zaatakowali parlament i komendę policji, wkroczyli do gmachu telewizji TRT i siedzib rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). W obronie konstytucyjnego porządku stanęli jednak policjanci i żołnierze wierni rządowi oraz tysiące obywateli, którzy wylegli na ulice największych miast.
11.01.2017
Numer 01.2017