Sandra Behrendt i jej mąż znaleźli na La Palmie swój mały raj. W dniu erupcji najpierw usłyszeli huk wybuchu, potem uciekali, ratując życie.
Przez ostatnie lata codziennie spoglądała pani z okien swojego domu na wulkan. Czy była pani świadoma niebezpieczeństwa?
Sandra Behrendt: Nie było tam widać wyraźnego krateru ani niczego w tym rodzaju. Tam, gdzie teraz otworzyła się ziemia i bucha lawa, często wędrowałam z psami. Była duża pusta przestrzeń, las, ale nie wulkan. A teraz rozpętało się w tym miejscu piekło.
Ziemię kupiliście przed czterema laty, stworzyliście wioskę bungalowów do wynajęcia.
08.10.2021
Numer 21.2021