Gdy bracia Coen chcą kręcić kolejny film, najpierw dzwonią właśnie do niego. Skip Lievsay nie tylko wymyśla sprytne efekty dźwiękowe, ale wie, jak przez ucho trafić do widza.
Bezpretensjonalny sześćdziesięciolatek, obdarzony słuchem absolutnym, stanął z ponurą miną przed wieżą z głośników i gigantycznym ekranem. Skip Lievsay, jeden z czołowych reżyserów dźwięku we współczesnym kinie, wszystko robi po cichu: martwi się, żartuje albo wędruje po korytarzach nowojorskiego biura, szepcząc instrukcje do pracowników. Tego popołudnia spotkał się z jednym ze swoich równie wyciszonych młodych montażystów dźwięku, Larrym Zipfem, by porozmawiać o nowym filmie, nad którym pracują.
03.09.2015
Numer 18.2015