Na ponurych nizinach wschodniej Anglii rozpanoszyły się wschodnioeuropejskie gangi, które wykorzystują imigrantów.
Jest czwarta rano, stacja BP w Wisbech w Cambridgeshire. Jeszcze słońce nie wstało, ale samotny pracownik zwija się jak w ukropie, obsługując coraz liczniejszą grupkę imigrantów. Kwadrans później ludzki strumień płynący na stację zaczyna gęstnieć. Wokół dystrybutorów widać coraz więcej przesuwających się cieni. Zbijają się w grupki po trzy, cztery. Słychać stłumione powitania, najczęściej po łotewsku, litewsku lub rosyjsku. Po chwili na stację wjeżdżają trzy zdezelowane furgonetki.
10.06.2016
Numer 12.2016